Brytyjskie wydawnictwo Penguin ogłosiło niedawno na swoim blogu rozpoczęcie nowej serii wydawniczej o nazwie „My Penguin”. W jej ramach sześć tytułów zostanie wydrukowanych z pustymi, białymi okładkami. Według założenia redaktorów na takich pustych okładkach czytelnicy będą sami tworzyć własne okładki. Na serię składa się klasyka literatury, a wśród pierwszych sześciu tytułów można znaleźć np. „Portret Doriana Grey’a” czy „Zbrodnię i karę”. Motto projektu brzmi „Books by the Greats, Covers by You” (Wielcy piszą książki – Ty rysujesz okładki).
Jak zauważa pisząca tekst redaktorka Penguina,
„Według badań zachowań konsumentów dotyczących czynników, które decydują o zakupie książki przez czytelnika, jednym z ważniejszych jest wygląd okładki. Być może więc jest to najgłupsza rzecz, jaką dotychczas zrobiliśmy”.
Podoba mi się odwaga wydawnictwa – jest coś odważnego w proponowaniu, by każdy mógł stać się grafikiem i stworzyć okładkę książki – i to takiej na przykład, jak „Zbrodnia i kara”. Myślę, że wiele osób zniechęci wizja paskudnego gryzmołu, który zapewne stworzyliby na kupionej za ciężkie pieniądze książce. Ale są też amatorzy, którzy potrafią pięknie rysować; książka z rysunkiem naszego trzylatka może być śmieszną pamiątką po dwudziestu latach; książki z unikatowymi okładkami świetnie wpisują się też w projekty wymieniania się książkami, takie jak bookcrossing.pl czy podaj.net.
Jak na razie, galeria okładek stworzona w trakcie prób serii przez pracowników Penguina daje powody do radości, gdyż jest tam sporo fajnych projektów.
Penguin nie po raz pierwszy działa w sposób innowacyjny – wydawnictwo eksperymentuje też z otwartymi modelami publikowania, wydało np. „Free Culture” Lawrence’a Lessiga. Książka ta, drukowana do dzisiaj już w kilku wydaniach, jest za zgodą wydawnictwa dostępna za darmo w internecie. Stanowi jeden z lepszych przykładów możliwości współistnienia dystrybucji komercyjnej i darmowej.
„My Penguin” to klasyczny przykład kultury opartej na partycypacji, akceptowania przez firmy komercyjne „DIY Media”. To również przykład dowodzący pewnej elastyczności w traktowaniu dziedzictwa kulturowego – podejrzewam, że dla osób starej daty amatorskie okładki klasyków mogą być trudne do przełknięcia. Jednocześnie myślę, że tworzenie okładek klasyków przez uczniów na połączonych lekcjach j. polskiego i plastyki mogłoby się okazać edukacyjnym hitem.
Ale jest to przykład „konserwatywny” – bowiem promując twórczość „amatorską” rozdziela ją od twórczości „profesjonalnej”. „My Penguin” oparty na partycypacji DIY pełną parą pozwolałby amatorom remiksować okładki profesjonalne, profesjonalistom przerabiać projekty amatorskie, a czytelnikom swobodnie przebierać w twórczym galimatiasie…
Redaktorka z Penguina kończy tak:
„Kochamy ten projekt, bo brak w nim reguł i chcemy, żeby po prostu sprawiał radość„.
To kolejne niezłe motto dla prac nad nową wersją naszej kultury.
(Zupełnie na marginesie, podoba mi się blog Penguina, bo różni się od suchych i nieszczerych korporacyjnych blogów, których dziś mamy na pęczki)
11 grudnia o godz. 21:54 87
Dla mnie to fantastyczny pomysł! Czytelniku, PIW-ie, Wydawnictwo Literackie, Czarne, A5! Błagam, ściągnijcie ten pomysł i pozwólcie nam, czytelnikom mieć własne, niepowtarzalne okładki.
Nie, nie jestem grafikiem. Ale mam przyjaciół i to ich poprosiłabym o jedyny w swoim rodzaju projekt. Na imieniny, na gwiazdkę, albo sama dałabym zarobić bezrobotnemu przyjacielowi…
A co za frajda po latach!!!!
18 kwietnia o godz. 9:52 32172
fo033.txt;2;5