Jarosław Lipszyc z Fundacji Nowoczesna Polska wystartował z projektem Wolne podręczniki. W ramach projektu grupy nauczycieli-wolontariuszy mają napisać podręczniki, które następnie będą dostępne powszechnie i za darmo na licencji GPL.
Będę kibicować temu projektowi z dwóch powodów. Po pierwsze cieszy mnie każde działanie, które poszerza sferę wolnej kultury – a w tym wypadku uwalniana zostaje sfera kluczowa, jaką jest edukacja szkolna.
Po drugie, projekt „Wolne podręczniki” będzie ciekawym testem przydatności otwartego, rówieśniczego modelu produkcji treści w różnych sytuacjach. Wiemy już, że da się razem pisać coś takiego jak encyklopedia – ciekawe, czy da się w ten sposób napisać podręcznik? Czytałem kiedyś opinię krytyczną, według której podręcznik musi stanowić spójną całość, nie napisze jej więc chmara internautów – encyklopedia, przeciwnie, skleca się bez trudu z pojedynczych artykułów.
„Wolne podręczniki” będą powstawać w oparciu o wiki – jak podejrzewam nie tylko samo narzędzie, lecz też opartą o nie metodę wspólnej pracy. Jestem jednak pewien, że twórcy projektu mają przemyślane, jak uwzględnić różnice między podręcznikiem, a encyklopedią (wiki projektu ma ruszyć za kilka miesięcy, rozumiem, że wtedy można spodziewać się konkretów). I nie popełnią błędu, jaki moim zdaniem czyni związany z Wikipedią projekt Wikibooks. Pisanie podręczników jest w nim pozostawione wikipedystycznemu żywiołowi – a trudno oczekiwać wysokiej klasy podręczników bez dość intensywnej koordynacji / redakcji.
„Wysokie Obcasy” przeprowadziły wywiad z Lipszycem na temat projektu – ciekawy, choć w oczywisty sposób ogólny i podstawowy – bo niestety tylko tak da się na razie rozmawiać w masowych tytułach o wolnej kulturze.
7 lutego o godz. 16:51 468
Idea faktycznie słuszna. Nota bene jestem ciekaw, czy podobny projekt gdzieś na świecie zakończył się sukcesem, czyli doprowadził do napisania książek dopuszczonych do użytku szkolnego?
Uważam jednak, że znacznie pilniejszym zadaniem jeśli chodzi o edukację, jest uzupełnianie polskiej Wikipedii. Biorąc pod uwagę badania oglądalności stron internetowych, w których Wikipedia zajmuje 8 miejsce w naszym kraju (zasięg 45.48%), można bezpiecznie założyć że jest to jedno z najważniejszych źródeł informacji dla uczniów. A co tam znajdują? Powiedzmy sobie szczerze, jakość wielu artykułów przydatnych dla uczniów jest skandaliczna. Nie wspominając o tym, że objętość encyklopedii w porównaniu z angielską wersją jest co najmniej skromna.
Dlatego myślę, że nauczyciele bardziej przyczyniliby się do stworzenia wolnych pomocy naukowych, gdyby każdy z nich napisał/uzupełnił jeden artykuł ze swojej dziedziny do Wikipedii, niż angażując się w pracę nad zupełnie nowym projektem.
Warto także zachęcać wykładowców uniwersyteckich, żeby pisali artykuły do Wikipedii razem ze studentami w ramach ćwiczeń.
8 lutego o godz. 11:07 495
Na listach dyskusyjnych różnych projektów społecznych wciąż pojawiają sie porady i pouczenia kibiców, którzy co prawda sami nie mają czasu lub ochoty poświęcić swego czasu na współtworzenie projektu (Linuksa, Mozilli, Wikipedii itp.), ale czują się upoważnieni do wskazania aktywnym ochotnikom, że mogli by swój czas i wysiłek skierować gdzie indziej. Otóż jedynym skutecznym sposobem ukierunkowania pracy ochotników jest własny przykład i stworzenie klimatu, w którym praca ta będzie przynosiła satysfakcję z jej efektów. Nie ma sprzeczności „encyklopedia albo podręczniki”. Oba projekty wymagają odrębnych, specyficznych umiejętności i zainteresowań. Oba są potrzebne.
8 lutego o godz. 13:30 499
Jasne, że oba są potrzebne, jednak zamiast rozdrabniać się, lepiej zrobić jedną rzecz a dobrze.
9 lutego o godz. 13:21 529
W nawiązaniu do komentarza Mrozona, owszem uzupełnienia polskiej Wikipedii jest konieczne. Ba ! Konieczna jest poprawa wielu artykułów. Ale cóż, popatrz na obecne podręczniki dla gimnazjum czy Liceum do np. Historii. Niektóre są tak okropnie napisane, iż uczeń nie interesujący się historią uczy się niestety głupot.
11 lutego o godz. 0:30 575
Jarosław Lipszyc prezentował ten projekt już rok temu na konferencji w Szczecinie, więc nie jest to nic nowego.
Problem nie leży w zgraniu wielu autorów, bo przecież nawet podręczniki akademickie mają po kilku autorów. Problem leży w dopuszczeniu takich podręczników przez MEN.
Warto się też zastanowić, czy nie proście (a może i taniej) byłoby zakupić prawa autorskie do gotowego już podręcznika. Finansowanie działań mających na celu napisanie takiego podręcznika może okazać się poprostu droższe i niekoniecznie zakończyć sukcesem w postaci zgody MEN.
11 lutego o godz. 5:49 577
Zakup praw autorskich do gotowego podręcznika byłby zapewne zarówno prostszy jak i tańszy. Istota tego projektu jest jednak zdecydowanie szersza niż jednorazowe wydanie jednego podręcznika (czy nawet ich serii wraz z mozliwymi w przyszłości aktualizacjami).
Zgoda MEN (zwłaszcza w obecnej sytuacji) wydaje się sprawa drugoplanową.
O ile uda się stworzyć ciekawe, atrakcyjne dla uczniów źródło wiedzy, będą z niego korzystać, bez względu na aktualne zapatrywania „miłościwie nam panujących”. A to kolejny wielki atut tego projektu.
12 lutego o godz. 23:50 610
„Zgoda MEN (zwłaszcza w obecnej sytuacji) wydaje się sprawa drugoplanową.
O ile uda się stworzyć ciekawe, atrakcyjne dla uczniów źródło wiedzy, będą z niego korzystać, bez względu na aktualne zapatrywania ?miłościwie nam panujących?. A to kolejny wielki atut tego projektu.”
Tyle że to by było zwycięstwo ideologów a nie idei, bo nauczyciele i tak by kazali kupić obowiązujące podręczniki. A przecież chodzi o to by obniżyć koszt nauki, a nie szeroką istotę projektu (czymkolwiek ona jest).
Pingback: Antymatrix » Archiwum bloga » Wolne podręczniki