Momus dodaje liczby do siebie: 3% książek wydawanych w Anglii to tłumaczenia, 3-6% światowych tłumaczeń jest dokonywanych na język angielski, 50-60% wszystkich tłumaczeń na świecie to tłumaczenia z języka angielskiego (w poszczególnych krajach liczba ta bywa nawet wyższa).
Zdaniem Momusa płynie z tego wniosek, że – przynajmniej jeśli chodzi o literaturę – światowa kultura ma model „oś i szprych”, a więc sieci zcentralizowanej. Dodaje, że Konwencja UNESCO w sprawie ochrony i promowania różnorodności form ekspresji kulturalnej, która weszła w życie 18 marca, opowiada się raczej za globalną kulturą przypominającą sieć rozproszoną. Co nie powinno dziwić, skoro żyjemy w „epoce internetu”. Nie chodzi oczywiście o to, by na siłę upodabniać wszystko do rozproszonej sieci pakietowej (rozdrobnienie kultury, o którym pisał Mirek, nie jest w oczywisty sposób pożądane) – ale o to, że model rozproszony przynosi liczne korzyści nie tylko dla komunikacji elektronicznej.
Pytanie oczywiście, czy są granice stosowania tego modelu, czy są sytuacje, w których nie jest niewskazany? Ja głównie widzę przypadki, które potwierdzają wadliwość modelu zamkniętego. Ostatni taki przypadek ma związek z Doliną Rospudy: Adam Wajrak opisał komiczne niemal (bo tak skandaliczne) zachowania zwolenników budowy autostrady w jej obecnie przyjętym wariancie, którzy zablokowali drogę, uniemożliwiając przeciwnikom tego wariantu możliwość dojazdu na spotkanie z europejskimi ambasadorami. Mam wrażenie, że tacy ludzie nie dość, że mają trudności z akceptacją modeli społecznych opartych na otwartości, dialogu, itp. – to wręcz zapominają, że istnieje nie tylko internet, ale nawet telefony (skoro sądzili, że fizycznym blokowaniem dostępu coś wskórają).
22 listopada o godz. 15:54 22692
ja myśle że powinna byćtu oś o autorach
18 kwietnia o godz. 9:39 32157
fo033.txt;2;5