Kilka lat temu miałem okazję regularnie przeglądać pismo „Viva”, i inne tego typu. Zafascynowały mnie strony z fotorelacjami z bankietów – niby nie obchodzi mnie, kto gdzie był, a tym bardziej jak się ubrał, często nie wiem, kto jest kto… a jednak. Taki „syndrom Pudelka”.
„[…] tej grzesznej przyjemności skacowanych studentek kulturoznawstwa czy zapracowanych prawników”, jak pisze Marta Klimowicz.
Fotorelacje są oczywiście trendem ogólniejszym, stać dzisiaj na nie każdego z aparatem cyfrowym i kontem choćby na flickrze. Stają się normą, niemal koniecznością piarową, choć robienie osobistości medialnych (bo nie jest to niczym innym) z osób innych niż gwiazdki pop, artyści i politycy, jest lekko nieznośne.
Właśnie odkryłem, że krok dalej wykonała Krytyka Polityczna (piszę o niej, choć na pewno nie ona jedna) – fotorelacją zostaje objęta widownia. Co, jak się domyślacie, wydaje mi się jeszcze bardziej nieznośne. Co innego pokazać na zdjęciu, że faktycznie był tłum – ale zbliżenia wsłuchanych uczestników?
Sęk w tym, że te portrety są bardzo ciekawe, jako portrety. Zastanawiam się tylko, czy nie starałbym się bardziej słuchać, gdyby celował we mnie obiektyw? Mój przyjaciel opowiedział mi kiedyś swoją teorię postępującej „zarazy bycia cool”: tak nazwał skutki coraz częstszej możliwości oglądania siebie z perspektywy trzeciej osoby. Chcesz wiedzieć, jak wyglądasz – pstryknij sobie zdjęcie komórką! Chcesz się dowiedzieć, co wyprawiałeś na ostatniej imprezie – pewnie znajdziesz zdjęcia gdzieś w necie! W przyszłości, jaką wyobraził sobie przyjaciel, wszechobecne kamery pozwolą nam przeanalizować zachowanie podczas rozmowy o pracę, obiadu rodzinnego czy randki. Doszlifować zachowania – a jednocześnie stać się nieco zbyt cool: chłodnymi, zmanierowanymi, zdystansowanymi. W ten sam sposób strona Krytyki pozwala słuchaczom prof. Žižka po fakcie odkryć, jakimi byli słuchaczami.
Widzę jedno bezsprzecznie przydatne użycie takich zdjęć – można nimi okrasić Wikipedię (tylko że na przestrodze stoją prawa autorskie) (Krytyko, jeśli to czytasz, rozważ użycie wolnych licencji!). Czytałem niedawno o trójce Wikipedystów, którzy udali się na festiwal Metalmania by posłuchać mocnego metalu – i porobić zdjęcia dla Wikipedii!
Na koniec proponuję prosty maszup (maszap?) – bierzemy twarze osób zasłuchanych w Žižka oraz twarze osób grających w Xboksa i oglądamy na zmianę, myśląc o nadciągającym cool i zamieniajac podpisy pod dwoma zestawami zdjęć.
PS. Tak naprawdę mogę się grubo mylić, bo zakładam, że fotorelacja Krytyki jest przekazem publicznym – a może tak naprawdę służy niewielkiemu środowisku i z Pudelkiem oraz Vivą nie ma nic wspólnego? Internet strasznie pomieszał prywatne z publicznym i łatwo można się pogubić.
PPS. Przypadkiem trafiłem właśnie na kolekcję zdjęć jednej rodziny, robionych dokładnie co rok, przez 30 lat z okładem. I tylko próbuję zrozumieć co powoduje, że nie są one jakkolwiek cool.
1 kwietnia o godz. 20:01 3207
Żiżek staje się środowiskową ikoną, stąd też potrzeba dokumentowania sytuacji z nim związanych. W istocie nie ma żadnej jakościowej różnicy między dokumentowaniem balang z udziałem celebieties, a takich dyskusji. Ale też nie ma co z tego powodu kruszyć kopii, załamywać rąk, bo przecież podobieństwo na poziomie fotograficznego zapisu nie przysłania faktu, że w przypadku słoweńskiego filiozofa chodzi o coś zdecydowanie więcej, o przekaz.
1 kwietnia o godz. 21:42 3217
mmh, jeśli wyszło, że załamuję ręce to dość nieznośne, zupełnie nie o to chodziło.
też organizowałem kilka imprez w miarę intensywnie, choć może nie aż tak, obfotografowanych, zastanawiając się momentami, po co to tak robimy.
1 kwietnia o godz. 22:31 3223
– żeby zapamiętać i wspominać
– jeśli publikujemy: żeby pokazać kogo znamy, w jakim kręgu się obracamy, gdzie bywamy,
bo chyba raczej nie z tzw. „artystycznych” pobudek.
ALE: Alek, lubisz słowo -nieznośny- widzę, w ciekawym kontekście. Dlaczego nieznośne jest „robienie osobistości medialnych (bo nie jest to niczym innym) z osób innych niż gwiazdki pop, artyści i politycy” ?? Te inne osoby to np. znajomi?
A relacja Krytyki, myślę, da się porównać do Pudelka. To, że „gwiazdy” z innej półki, to już oddzielna sprawa. Ale działa to trochę podobnie: inni mogą zobaczyć – tam byłam! Nie sądzę, żeby osoby na tych zdjęciach pozowały na bardziej cool, ale z drugiej nie protestowały też przed zrobieniem im zdjęcia 😉
2 kwietnia o godz. 9:56 3300
‚nieznośny’ jest rzeczywiście trochę śmiesznym słowem w tej sytuacji.
‚nieznośność tworzenia osób medialnych’ sprowadza nas na dużo większy temat prywatności w internecie. stajemy się tacy, bo inni internauci i my sami faszerują sieć zdjęciami. i zdaje sie zachodzi jakaś przepaść pokoleniowa, między tymi dla których jest to nieznośny ekshibicjonizm, i tymi, dla których jest to normalna forma bycia w sieci. Tak czy siak, robimy to wszyscy w sposób kompletnie niekontrolowany – a np. w polskim prawie jest zasada (może już anachroniczna?) kontroli własnego wizerunku. A jeśli chodzi o znajomych, wracamy do kwestii zatarcia publicznego z prywatnym – zdjęcia znajomych są fajne dla znajomych, ale trudno powiedzieć czemu służą innym. Tu znów brakuje jakiegoś prostego mechanizmu filtrowania tego bałaganu.
2 kwietnia o godz. 11:01 3309
już prawię od dwóch lat robie zdjęcia mojej publiczności.
2 kwietnia o godz. 11:59 3319
Zdaje się, że rzeczywiście nie postrzegam takich zdjęć, jako nachalnego exhibicjonizmu, bo np. moje foty na blogu robię dla znajomych i nie myślę, że służą komuś innemu. Bardziej nieznośny może być exhibicjonizm osób choć trochę popularnych — takie „oskarżenia” spotykały często Endo, która w swoich komixach rysuje przede wszystkim siebie, bliskich znajomych oraz historie z życia. Wszyscy wiedzą, że dotyczą one Agaty Nowickiej, a nie wymyślonej przez nią postaci. Ostatnio natrafiłam na jej album na Flickr, gdzie zamieściła mnóstwo zdjęć z córeczką, znajomymi, podróżna do NY. Mnie to nie drażni, ale faktem jest, że dzieki takim zdjęciom mam wgląd w życie Agaty. Wiec rozumiem Alek Twoje podejście, że np. granica zgody czy jej braku na publikowanie jest bardzo płynna. I jesli tylko jest się dobrym szpiegiem, to można dotrzeć w sieci do wielu miejsc z założenia raczej nie przeznaczonych dla obcych ludzi.
2 kwietnia o godz. 15:46 3351
Co do dobrych szpiegów to jest o tym genialny wątek w ostatnim South Parku – jak się okazuje, CIA dziś też czerpie wiedzę głównie z ogólnodostępnych serwisów sieciowych. Tyle tylko, że nie jest na bieżąco (AskJeeves :D)
3 kwietnia o godz. 20:35 3611
dla potomnych, wielbicieli i po to, zeby zachecic tych, ktorzy jeszcze nie zostali zaproszeni 🙂 dorzuce jeszcze mysl o tym, jak do tego podchodza korporacje. wykorzystuja takie zdjecia w szerzej pojetych programach lojalnoscowych, do budowania relacji wewnetrznych (intranet) i z posrednikami/ klientami (WWW). sek w tym, ze maja slabosc do wykorzystywania internetu do komunikacji jednostronnej. jesli blog, to na serwerze zewnetrznym, jesli zdjecia, to tylko na wlasnym. wszystko po to, by ustrzec sie przed krytyka lub niewygodnym komentarzem. wiekszosc stron korporacyjnych jest nudna wizytowka z informacja powielona na stronach konkurencji. umieszczanie zdjec z ‚publika’ jest proba zatrzymania uwagi na dluzej, zachecenia do ponownego odwiedzenia trony. ciekawe, jak trudno jest przekonac zarzad do wynalazku takiego jak Flickr, mimo ze daje on wiecej korzysci niz wlasna strona sote, nie tylko pod wzgledem funkcjonalnosci.
5 kwietnia o godz. 22:32 3756
Byl taki tekst Goffmana o zaangazowaniu… Podczas wykladu mamy dwie mozliwosci: albo w pelni skupic sie na sluchaniu albo zaangazowac sie nie tyle w sluchanie ale w tworzeniu wrazenie, ze sie slucha – przybrac odpowiedni wyraz twarzy, postawe, chwycic za pioro etc.
to drugie jest o tyle ‚niewygodne’, ze przeszkadza sluchaczowi w pelnej koncetracji na chocby wykladzie. wycelowany aparat w strone sluchajacego nie pomaga w tym.
jako osoba, ktorej zdarza sie byc w krytyce, a potem dowiadywac sie, ze pojawilam sie na zdjeciach z KP, musze powiedziec, ze obiektyw wybija nie tylko z ‚rytmu sluchania’, ale rowniez z naturalnosci (i tu juz mozna odeslac jeno do barthesa…)