Polecam lekturę nowego „Czasu Kultury”. Nie ukrywam, że kupiłem go głównie żeby poczytać referaty z poświęconej historii sztuk medialnych konferencji „Refresh!”. W kontekście tematów poruszanych na tym blogu moją uwagę przykuły jednak poświęcone refleksji nad mentalnością polskiego społeczeństwa teksty z działu „Jak sąsiad z sąsiadem”. Zwłaszcza rozmowa z prof. Markiem Ziółkowskim, socjologiem i wicemarszałkiem Senatu.
Rozmowa krąży wokół tematu kryzysu więzi społecznych, słabości polskiego społeczeństwa, które wciąż niechętne jest inicjatywom oddolnym. Podobne diagnozy pojawiały się tu wcześniej (choćby w tym wpisie Alka), warto chyba jednak przytoczyć kilka cytatów:
Okazjonalnie pokazujemu, że jesteśmy razem, bądź z okazji wielkich świąt, bądź w obliczu zagrożenia czy wspólnego wroga. Działania takie często przyjmują formę protestów. Brakuje natomiast w Polsce wspólnego działania na dłuższą metę, załatwiania czegoś wspólnie, wspólnego realizowania pewnych odleglejszych celów. (…) w Polsce działa się wspólnie ze względów tożsamościowych, czasami, żeby dać wyraz symbolicznym wartościom, natomiast praktyczne oddolne działania społeczne szwankują.
Według Ziółkowskiego jeśli już organizujemy się, to w małych enklawach, najczęściej zawodowych, gdzie punktem odniesienia są negatywne emocje – protesty, strajki. Trzeba wspomnieć, że nie jest to zjawisko wyłącznie polskie – w tym samym numerze Michał Korczyński w tekście „Zapasy zamiast kręgli” pisząc o polskich mediach prezentuje koncepcje Deborah Tannen, która opisuje współczesne społeczeństwa w kategoriach „kultury kłótni”. Według Tannen wymiana ciosów, a nie informacji, zaczyna w naszej cywilizacji dominować. Polacy jednak i tutaj okazują się być narodem apatycznym – Ziółkowski podsuwa tu przykład wojny w Iraku, której przeciwnych jest ok. 80% obywateli Polski. I co z tego wynika? Nic. Jeśli podejmowane są protesty, to najczęściej mają charakter symboliczny – podpisywania się pod listami, czyli manifestacji własnych poglądów, ale i równoczesnej zgody na obecny stan rzeczy i niechęci do podejmowania bardziej ofensywnych działań. Wszelkie akcje podejmowane są na zasadzie zrywów, bo „wypada coś zrobić” – a i tak to „wypada” z reguły dotyczy nakazów religijnych lub enklaw miejskiej elity. Co ciekawe, Ziółkowski bardzo pozytywnie postrzega telefony komórkowe i internet, w których widzi narzędzie mogące wspierać budowę obywatelskich wspólnot. Tylko czy wytrzymają one konfrontację z polską mentalnością? Pozostaje wierzyć, że tak jak zmieniają się technologie komunikowania, zmieni się i ona. Ziółkowski podpowiada, że kiedy warunki ekonomiczne przestaną wymuszać na nas egoizm, może być lepiej. Chyba, że wtedy rzucimy się w wir zindywidualizowanej konsumpcji…
10 kwietnia o godz. 2:39 3883
chyba niestety juz wpadlismy w ten wir.. specjalisci od komunikacji w mediach edukuja klientow powtarzajac: indywidualna konsumpcja mediow vs. broadcasting. w szerszym kontekscie Burszta i Kuligowski w ‚Dlaczego kosciotrup nie wstaje..’ pisza: ‚liczy sie indywidualny wybor i pragnienie osiagniecia indywidualnego zadowolenia. jesli kazdy styl zycia mozna sobie ‚kupic’, konsumeryzm oznacza po prostu tryumf wartosci ekonomicznej nad wszelkimi innymi wartosciami o charakterze spolecznym’.
wprawdzie to dolujace, ale mysle, ze naszej mentalnosci potrzebne jest po prostu osiagniecie pewnego poziomu nasycenia obecnym stanem, przy ktorym zaskoczy, ze trzeba robic cos wiecej, niz dbac powierzchownie o higiene sumienia na przyklad podpisujac petycje i aktywna mniejszosc stanie sie zaczynem nowej reguly. czy kryzys tez moze byc symboliczny?
w ‚Tangu’ Mrozka, choc to moze karkolomne skojarzenie, kazde pokolenie potrzebuje buntu i czegos, co lezaloby u jego podstaw; jesli wszystko wolno, wolnosc staje sie fikcja; jesli nie ma oporu, idea kostnieje i powstaje marazm. indywidualne wybory w kapitalizmie sa czesto swiadoma rezygnacja z wolnosci. sa po prostu krotkowzroczne.