Wróciłem właśnie ze zjazdu iSummit – o którym więcej zapewne wkrótce. Teraz krótko o dziwnym przeżyciu, jakim jest udział w konferencji o kulturze cyfrowej bez własnego laptopa lub innej elektronicznej przysadki. Na Zachodzie tego rodzaju konferencje są zdominowane przez ludzi zlaptopowanych, którzy laptopują w interencie w każdej niemal wolnej chwili.
Ile laptopów znajdziesz na tym zdjęciu?
Un paio di laptop, foto: Novocentino CC BY-NC-SA
Siedząc w trakcie obrad w wystarczająco odległym rzędzie, widok jest surrealny – w polu wizji ma się kilkanaście, czasem kilkadziesiąt migoczących ekranów. A każdy z nich jest dowodem albo na nieludzką podzielność uwagi, albo też na całkowite jej rozproszenie – w obszarach odległych od analogowej rzeczywistości konferencji. Laptopowcy piszą maile, czytają blogi i RSSy, nerwowo zmieniają aktywne okienka na pulpicie, wgrywają zdjęcia, wrzucają je w sieć, czatują, i tak dalej. Dominujące w czasie zjazdu Maki, dzięki krótkiemu czasu wychodzenia z hibernacji, są wyciągane w każdym miejscu i chwili. Nie muszę dodawać, że organizatorzy upewnili się, że internet płynie bezprzewodowo w powietrzu niemal wszędzie.
Na skutek braku laptopa można więc skupić się na tym, co dzieje się na sali. Okazuje się też, że szereg działań koordynacyjnych przenosi się w takich sytuacjach do sieci – nie mając stałego dostępu przegapiłem dwa spotkania, nie mogłem wspólnie zamówić taksówki, i tak dalej.
I nagle poczułem – przy zachowaniu wszelkich proporcji – na czym polega cyfrowy podział. Dla osób bez dostępu część życia społecznego odbywa się gdzieś „ponad ich głowami”, w sposób niemal niedostępny. Kolejka do trzech publicznych terminali umożliwiała sprawdzenie poczty i szybkie wysłanie listu, ale nie pozwalała „wsiąknąć” w sieć, być „always on” – dostęp dostępowi nierówny.
Mój amerykański przyjaciel nie mógł uwierzyć, że na własne życzenie odciąłem się na niemal tydzień od internetu. A w rozmowie o przyszłorocznym zjeździe niektórzy proponowali zaplanowanie „momentu bez laptopów” – momentem tym miała być wycieczka krajoznawcza po zakończeniu obrad.
Po lądowaniu w Warszawie, w autobusie wiozącym pasażerów do hali przylotów, co drugi biznesmen miał już w ręku komórkę lub Blackberry. Lub jedno i drugie. W ciągu godzinnego lotu nazbierało im się najwyraźniej dużo cyfrowych spraw do załatwienia.
Pingback: Blogi polityki » Blog Archive » Po drugiej stronie cyfrowej przepaści
19 czerwca o godz. 13:19 11964
Jeszcze nie tak mocno, ale już w tym kierunku przebiegała konferencja kierunek2.0 w Rzeszowie. Zlaptopowani paneliści mogli lepiej oglądać prezentacje siedzących obok kolegów bo był streaming wideo, do tego jeszcze trwał cały czas czat na żywo dzięki blip.pl w którym uczestniczyli prelegenci, słuchacze na sali i uczestnicy on-line. Totalne zanurzenie w internecie. Kiedy Marta Klimowicz pokazała pewien slajd z diagramem, po pewnym czasie jeden z blipowiczów podlinkował nam źródło z read/write web – niesamowite!
19 czerwca o godz. 13:35 11966
no właśnie, niesamowite!, ale w którą stronę? zalety ucyfrowienia konferencji są jasne (otwarcie na świat) – ale równie widoczne są koszty (rozproszenie uwagi). osobiście mam wrażenie, że ponieważ na codzień jesteśmy przez internet wszyscy połączeni i otwarci na świat, to coraz chętniej będziemy chcieli, by na konferencjach atmosfera była lokalna, by łatwo było nam skupić się na tym, co się dzieje, byśmy w pełni korzystali z bycia w określonym miejscu z określoną, niewielką grupą ludzi.
19 czerwca o godz. 13:46 11968
to ciekawy problem.
ale — posłużmy sie analogią — czy można, we współczesności. funkcjonować bez Samochodu?
można. ale wiele rzeczy jest trudniejszych. budujemy przestrzeń (już) tak, że jest ona obliczona, WYMYŚLONA ?pod samochody”.
markety, ale i miejsca relaksu. osiedla, domy, parkingi…
……………………..
czy można funkcjonować z ?tadycyjnymi” papierowymi pieniedzmi? bez Karty?
można; ale będzie coraz trudniej…;-))
……………………..
a czy to ?LEPIEJ” (czy ?GORZEJ”?)
św. Tomasz z akwinu zwiedził pół europy — (prawie) na piechotę.
i znajdywał czas na Myślenie (dla niektórych) do dziś ważne…
19 czerwca o godz. 14:06 11969
Zabawne, dość podobnych obserwacji dokonał w Paryżu Edwin:
http://bendyk.blog.polityka.pl/?p=262
19 czerwca o godz. 19:20 11994
Coś podobnego zaczynam odczuwać w Bibliotece Uniwersyteckiej, gdzie coraz więcej ludzi siedzi z laptopami przy stolikach, a ja się przemykam z analogowym papierem w kartkę i ołówkiem.
19 czerwca o godz. 20:33 11998
Co innego używanie laptopa na co dzień, co jest bardzo wygodne (osobiście czekam aż w metrze czy autobusie będzie można na luzie wyciągnąć lapa i obejrzeć na szybko kolejny odc serialu), a co innego na konferencji, kiedy raczej mam wrażenie, że to wszystko jest trochę na pokaz i zakrawa na desperację („nie wytrzymam, muszę cały czas być online!!”). Gdybym wygłaszała jakiś referat, miałabym wrażenie, że nikt mnie nie słucha. Ale to pewnie kwestia czasu = przyzwyczajenia.
19 czerwca o godz. 20:36 12000
Z kolei ciekawe, że np. na wykładach na studiach stukanie w komórkę jest traktowanie nagannie… a co by było (co pewnie niedługo się wydarzy), jeśli co drugi student wyciągnąłby laptopa?
19 czerwca o godz. 23:49 12014
@Alek
Myślę, że na to jest jeszcze za wcześnie. Jeszcze takie konferencje laptopowe nie stały się standardem i ludzie nie zdążyli się nimi znudzić.
@Lady Stereo
Jaka jest różnica między studentem który ma laptopa na wykładzie, i nie słucha wykładowcy a takim samym studentem bez laptopa? Dla mnie żadna. Aby być słuchanym wykładowca musi mówić ciekawie lub ciekawe rzeczy z laptopami wśród słuchaczy lub bez.
W sumie to mój kolega student informatyki WAT chyba codziennie taszczy lapa na uczelnię, muszę go podpytać co z nim robi 😉
20 czerwca o godz. 9:24 12052
>Lady Stereo
piszesz, że referent może mieć wrażenie, że laptopowcy go nie słuchają. sęk w tym, że referenci też są zlaptopowani. widziałem na iSummit referenta który siedział na IRCu w trakcie swojego panelu.
20 czerwca o godz. 11:34 12058
Wizja niczym z Neuromancera albo Ghost in The Shell. Następnym krokiem będą implanty z dostępem do sieci, a na konferencje nie będzie się jeździć, tylko z nimi łączyć – w trakcie innych czynności.
20 czerwca o godz. 18:05 12092
Nie nie, na konferencje będzie się jeździć, aby pokazać innym swoje laptopy:)
20 czerwca o godz. 19:28 12096
Na konferencji Kierunek2.0 trzech z siedmiu prelegentów miało już laptopy i rozpraszało się nimi aktywnie 🙂
Jeszcze parę lat temu łączyłem się z internetem przez modem i nieśmiertelny numer 0202122 i nie śniło mi się, że po pierwsze szybko wprowadzą zryczałtowaną opłatę za ciągły dostęp do internetu i po drugie… że będę miał tam co robić przez tak nieograniczony czas. Ta on-line’nowość będzie postępować, dzięki upowszechnieniu się technologii WiMax niedługo nie będziemy mogli sobie wyobrazić, że będąc w mieście nie będziemy non-stop w zasięgu internetu.