Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości

14.08.2007
wtorek

Wszystkie twarze srebrnego ekranu.

14 sierpnia 2007, wtorek,

Oglądałem w niedzielę w telewizji relację z niedzielnej konfrontacji Leppera z Ziobrą (temat nie jest tu zbyt istotny) – i zaciekawiło mnie, co się działo przed kamerą w czasie relacji na żywo prowadzonej przez reportera stacji.

Był więc, po pierwsze, reporter, mówiący do kamery (wyposażonej w schowanego przed widzem kamerzystę). Nic nowego, nic ciekawego.

W jego tle kręcił się tłum statystów – przypadkowych osób tworzących tło. W trakcie krótkiej relacji zmieniali oni miejsce, a niektórzy dołączali, pojawiali się w kadrze – by zaistnieć medialnie?  Było coś szokującego w ich zachowaniu, zupełnie pomijającym kontekst, zachodzące wydarzenia, relację reportera – a skupiającym się na pojawieniu się na antenie. Był tam Pan, który w tle podrzucał lekko do góry dziecko siedzące na barana, była Pani, która zmieniła miejsce i poprawiła fryzurę, był inny pan, który pojawił się w połowie i stał niemal na baczność.

Do tego pod koniec pojawił się człowiek w czapce z daszkiem i z aparatem fotograficznym, który dziarsko wycelował go w kamerę i zrobił zdjęcie w stylu, który powinien się już doczekać jakiejś konwencjonalnej nazwy – tak wiele jest ujęć „obiektyw celuje w obiektyw”. Sądząc po wyglądzie, pan ten był pro-amem – nie zachowywał się jak zawodowiec, ale sprzęt miał całkiem profesjonalny.

I tak w jednym ujęciu znalazł się przedstawiciel mediów tradycyjnych; amator, którego można by nazwać „dziennikarzem obywatelskim” (który jednak nie realizował raczej misji – choć kto wie? – tylko pstrykał zdjęcia dla siebie /swoją drogą, po co komu zdjęcia ekipy telewizyjnej?/); i wreszcie tłum, który Aleksander Bard nazwałby pogardliwie nowym konsumtariatem: wyoutowany z otaczającej rzeczywistości, bierny wobec możliwości technologicznych, spychający siebie na pozycję pasywnych pochłaniaczy treści. Ale trzeba przyznać, że tłum w pewnym sensie był dość sprytny: wykorzystał sytuację transmisji na żywo na własną potrzebę, transmisji jak najbardziej prywatnej. Inna sprawa, że wiele osób w ich sytuacji zamiast próbować hackować (na swój sposób) przekaz telewizyjny, tworzy po prostu własny przekaz – z pomocą komórki lub internetu. Widać jednak, że dla niektórych ciągle gra rolę splendor telewizji.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. swoją drogą, po co komu zdjęcia ekipy telewizyjnej?

    Cóż, nie zawsze na zdjęciach ekipy telewizyjnej jest wyłącznie ekipa telewizyjna. Być może za kamerą działy się rzeczy daleko bardziej interesujące niż to, o czym mówił reporter?