„Historia i media” piszą o archiwizacji cyfrowej – poruszaliśmy ten temat w trakcie grudniowej konferencji „Kultura 2.0”. Odniosłem wówczas wrażenie, że dla niektórych instytucji, których przedstawiciele byli wówczas obecni, temat właściwie nie istnieje. Z prostego powodu – kopia cyfrowa była ich zdaniem gorsza od oryginału, przez co za podstawowe zadanie uznawali oni archiwizację fizycznych / analogowych oryginałów.
Są oczywiście w Polsce archiwiści „progresywni” – wiele bibliotek w Polsce pracuje nad bibliotekami cyfrowymi. Ale dużo gorzej jest z archiwizacją na przykład treści audiowizualnych (tu najważniejszą rolę powinni odegrać nadawcy publiczni). Z tego co wiem, treści są archiwizowane cyfrowo, ale na potrzeby własne owych instytucji – brak w Polsce inicjatyw na wzór holenderskiego projektu „Images for the Future„. A tymczasem to właśnie taśmy filmowe i audio rozpadną się najprędzej w pył.
Dobrze więc, że autorzy z „Media i historia” stwierdzają wprost:
„pisanie o relacjach między historią a internetem to nie przykład myślenia w kategoriach fantastyki, ale opisywanie problemu, który z roku na rok stawać się będzie coraz bardziej istotny”.
W tekście pojawia się wątek, który można by określić jako „archiwizacja powszechna” – Archive.org, Flickr, a przede wszystkim Google to wielkie archiwa naszej kultury, tworzone w sposób rozproszony, wspólnymi siłami.
Warto tu też wspomnieć o prywatnych inicjatywach archiwizacyjnych – przy powszechnej dostępności skanerów, kamer wideo i odpowiedniego wolnego oprogramowania, każdy może dziś być archiwistą. Mikołaj pisze u nas w komentarzach o prowadzonym przez siebie projekcie Polish Air Force Operations Record Books 1940-1947 – internauci sami wzięli się za archiwizowanie dzienników bojowych polskich sił powietrznych w Anglii w czasie Drugiej Wojny Światowej.
Warto przeczytać drugi komentarz, w którym Mikołaj pisze więcej o prowadzeniu takich projektów:
„Takich inicjatyw mogłoby być znacznie więcej, ale obok braku funduszy głównym problemem są moim zdaniem przepisy, niewielkie zaufanie społeczne i zwyczaje.”
„Przypuszczam, że przyszłością tego typu projektów naukowych są grupy wolontariuszy koordynowane i finansowane przez fachowców. W pewnym sensie jest to model podobny do Wikipedii, ale ograniczony do ściśle określonej tematyki oraz tworzony wyłącznie w oparciu o materiały źródłowe.”
21 sierpnia o godz. 16:04 17453
Akurat postanowilem zdigitalizowac nasze rodzinne archiwum audio – jestem wlasnie w trakcie przesluchiwania. Niestety najciekawsze tasmy juz zdarzyly sie pozlepiac i zostaly przez rodzine wyrzucone – ale jeszcze pare nagran sie zachowalo. I mam takie pytanie – czy ktos wie jak zgrac nagrania ze tasm na magnetofon szpulowy? Sam magnetofon (ZK120 na licencji Grundig) jeszcze dziala – ma dwa wyjscia – jedno do glosnika (dwie dziurki) drugie na jakas wtyczke (6 dziurek).
21 sierpnia o godz. 21:37 17466
Wydaje mi się, że to z 6 dziurkami to DIN – jeśli tak, to wystarczy kupić w sklepie ze sprzętem przejściówkę na jakieś bardziej „współczesne” gniazdo, jacka albo chinch i gotowe. Gdyby były problemy, można popytać na forach miłośników ZK120 i ZK140. Jak przystało na lampowy sprzęt w czasach mody na retro jest ich wbrew pozorom całkiem sporo 🙂
22 sierpnia o godz. 15:01 17513
Tak – chyba masz racje to jest DIN5 – zle policzylem dziurki – ta ostatnia to jest tylko taki wystep naprowadzajacy wtyczke. Jakby ktos w wawie mogl pozyczyc taki przelacznik z DIN5 na mini jack to bylbym bardzo wdzieczny.
25 sierpnia o godz. 9:08 17690
Z tym kabelkiem to jednak nie wyszlo w koncu, nie wiem czy to moja wina czy sprzetu – ale zamowilem digitalizacje w wyspecjalizowanej firmie (studio dwaPE – polecam) i juz mam to na plytkach. Jedno nagranie moze nawet miec pewna wartosc historyczna, bo jest to wywiad z przedwojenna dyrektorka liceum zenskiego ze Lwowa.
27 sierpnia o godz. 15:06 17884
Jesli wywiad ma wartosc, a Pan jest posiadaczem praw do niego, to mozna go np. wrzucic do internet archive (archive.org) na licencji CC. sluze ew. pomoca. wydaje mi sie tez, ze gdzies w Polsce wystartowal serwis sieciowy z tzw. historia mowiona (narodowe centrum kultury ma projekt ‚swiadkowie historii’, ale to jeszcze cos innego, chyba) – mogli by byc tym rowniez zainteresowani.
dodam, ze Panski wpis sklonil mnie do myslenia o licznych tasmach szpulowych niszczejacych powoli u moich rodzicow… chyba sam sprobuje cos zgrac, jesli rozwiaze problem kabelkow
24 września o godz. 10:32 19420
Może sprecyzuję — jestem jednym z koordynatorów projektu Polish Air Force Operations Record Books 1940-1947 i zajmuję się stroną techniczną przedsięwzięcia. Stroną merytoryczną zajmuje się Jacek Kutzner, historyk Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie, autor wielu artykułów i książek traktujących o tej tematyce. Nie do końca jest to zatem projekt amatorski, choć oczywiście jest to projekt prywatny i tworzony za własne pieniądze.
A skoro zostałem wywołany do tablicy, to pozwolę sobie na podesłanie poprawnego linku do komentarza — http://kultura20.blog.polityka.pl/?p=261#comment-15170 😉
24 września o godz. 10:52 19423
Mówiąc „amatorski” nie mamy na myśli „nieprofesjonalny”, w znaczeniu „niepoważny” bądź „wadliwy merytorycznie” – „amatorski” to dla nas termin neutralny, bądź wręcz pozytywny i raczej opisuje projekty robione poza instytucjonalnymi strukturami („prywatne”).
Link poprawiłem!
24 września o godz. 19:33 19451
Alku, domyślam się znaczenia, którego użyłeś, ale wolałem to uściślić. Jednak termin amatorski zdecydowanej większości wciąż kojarzy się raczej z amatorszczyzną czy nieudolnością, niż z przedsięwzięciem prywatnym, acz profesjonalnym.
To zresztą temat na osobną dyskusję, bo w dalszym ciągu dla bardzo wielu osób Internet i profesjonalne serwisy tematyczne to właśnie jakaś taka „popierdółka”, ale już druk zaczyna być świętością. I nie jest istotne, że serwis tematyczny jest prowadzony przez badaczy danego tematu, a publikacja to nieudolny zlepek kilku dawno wydanych książek — słowo pisane jest święte.