Pewien czas temu Vagla napisał do stowarzyszenia KOPIPOL w sprawie wynagrodzeń, które należą się jemu jako autorowi, a które stowarzyszenie powinno wypłacić z pieniędzy, które pobiera jako organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. W odpowiedzi dowiedział się, że KOPIPOL nie wypłaca indywidualnych wypłat twórcom i zamiast tego prowadzi repartycję poprzez specjalne fundusze, o pieniądze z których twórcy mogą się ubiegać. Planując w przyszłości stworzenie mechanizmów repartycji indywidualnej, KOPIPOL stwierdził że:
„Ze względu na konieczność zapobieżenia nadmiernemu rozdrobnieniu wypłat, corocznie byłaby ustalana minimalna wysokość należności, poniżej której kwoty nie byłyby naliczane i podlegałyby włączeniu do puli podlegającej podziałowi”.
Teraz czytam w Financial Times, że MCPS-PRS Alliance, brytyjska org. zbiorowego zarządu prawami kompozytorów, autorów piosenek i wydawców, zawarła umowę z Google. Na jej mocy Google za jednorazową opłatą ryczałtową (o nieznanej wartości) uzyskało prawa do wykorzystania na Youtube 10 milionów utworów stworzonych przez członków MCPS-PRS.
Co ciekawe, MCPS-PRS będzie monitorować jedynie 5-10% najpopularniejszych utworów i wypłacać wynagrodzenia ich twórcom. Jak stwierdza Andrew Shaw – jeden z dyrektorów organizacji,
„W przypadku długiego ogona nie warto prowadzić obliczeń”
Czyli historia się powtarza. Komentator z Listening Post słusznie zauważa, że przemysł muzyczny z jednej stronie tropi i zwalcza nawet najdrobniejsze naruszenia praw autorskich – ale nie jest gotów z równą pieczołowitością dbać o prawa twórców. Sprawa jest też ciekawa o tyle, że twórczość z długiego ogona przyjęło się traktować jako amatorską i niekomercyjną – przełomowość koncepcji Andersona polega na tym, że pokazuje on, jak na długim ogonie zarabiać. Fakt, że argumentował głównie za możliwością zarabiania przez pośredników, a nie twórców – tezę tę potwierdza niestety historia z MCPS-PRS i Googlem.
Pozytywny aspekt tej historii – wydaje się, że Google wykupiło również prawa do remiksowania materiałów przez użytkowników Youtube. Jeśli to prawda, to jest to duży krok naprzód dla kultury remiksu.
12 września o godz. 9:20 18882
Może w tym przypadku rzeczywiście nie warto zajmować się drobnicą? Nikt nie mówił, że ogonowy model biznesowy jest ZAWSZE opłacalny.
12 września o godz. 9:22 18883
BTW, blog Ci się sypie na cudzysłowach.