Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości

11.09.2007
wtorek

Kultura i Historia

11 września 2007, wtorek,

Zbudowany na bazie pisma naukowego wortal „Kultura i Historia” ma szansę stać się jednym z ciekawszych spośród poświęconych naukom humanistycznym i społecznym miejsc w polskiej sieci. Myślę, że warto mu się przyjrzeć z jeszcze jednego powodu: to udana hybryda otwartego serwisu internetowego i bardziej zamkniętej, „eksperckiej” publikacji akademickiej.

Już kilkakrotnie pojawiała się u nas dyskusja o pismach naukowych w sieci, choćby we wpisie Alka o pismach socjologicznych, których redakcje przeważnie mają dość konserwatywne podejście do udostępniania materiałów w sieci. Zresztą nie chodzi tu tylko o socjologów – nie chcę zasłaniać się kimś innym, bo sam współtworzę kwartalnik „Kultura Popularna”, którego zawartość jak dotąd tylko w niewielkiej części jest dostępna online. To poważny problem całej polskiej humanistyki – specjalistyczne pisma mają niewielki nakład, są trudno dostępne i przez to publikujący w nich autorzy sporadycznie prowadzą ze sobą dyskusję. Jako wykładowca nie mam też złudzeń, że artykuły niedostępne w internecie mają niewielkie szanse dotarcia do studentów. Z drugiej strony autorzy najczęściej nie otrzymują za przygotowane teksty pieniędzy, a podstawową formą „wynagrodzenia” są punkty KBN, z których pracownicy naukowi muszą rozliczać się na uczelniach, lub przynajmniej publikacja w piśmie recenzowanym, a więc takim, które można wliczyć do swojego naukowego CV. Dlatego autorzy w ogromnej większości unikają internetu, który staje się domeną publikacji studenckich – bo już doktorant z reguły woli „oszczędzać” teksty do wydawnictw recenzowanych. Że ten problem można obejść, pokazuje właśnie przykład „Kultury i Historii”.

„Kultura i Historia” powstaje w Zakładzie Teorii Kultury i Metodologii Nauk o Kulturze Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Jak możemy przeczytać na stronie, zaczęło się od pierwszego polskiego recenzowanego pisma wydawanego w internecie, które ukazuje się od roku 2001. Czyli z jednej strony mamy dostępność tekstów, z drugiej – periodyk redagowany na zasadach pełnoprawnej publikacji naukowej. Niedawno do pisma dołączyły kolejne, udostępniane na licencji CC działy, w tym linki do materiałów z sieci i teksty udostępnione twórcom portalu, informacje o nowościach wydawniczych czy ambitny projekt stworzenia zbioru haseł związanych z szeroko rozumianym kulturoznawstwem. Jak rozumiem ta druga część wortalu jest jak najbardziej otwarta na pomoc współpracowników, którzy zgłoszą się przez sieć. Muszę przyznać, że bardzo mi się to połączenie podoba, bo wydaje się godzić interesy podlegających instytucjonalnym wymogom autorów, równocześnie dbając o popularyzację wiedzy i wykorzystanie stworzonego „brandu” do budowy kolejnych, bardziej otwartych inicjatyw. A że są potrzebne, nie mam wątpliwości. Ja sam w roku 1999 razem z przyjaciółmi – Kasią Michalską i Arturem Stefańskim – założyłem Cyberforum, chyba pierwszy humanistyczny portal w polskiej sieci. Po kilku latach pochłonięci innymi sprawami zdecydowaliśmy, że kończymy z tym czasochłonnym hobby i nie wykupiliśmy domeny na kolejny rok. Do dziś jednak zdarza mi się spotykać ludzi, którzy pamiętają tamtą inicjatywę i ciepło się o niej wyrażają, co dowodzi, że takie działania mają sens. Nam zabrakło zapału ale mam nadzieję, że z „Kulturą i Historią” będzie inaczej – w tym wypadku wyraźna instytucjonalna afiliacja może być zaletą.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 8

Dodaj komentarz »
  1. To poważny problem całej polskiej humanistyki – specjalistyczne pisma mają niewielki nakład, są trudno dostępne i przez to publikujący w nich autorzy sporadycznie prowadzą ze sobą dyskusję. Jako wykładowca nie mam też złudzeń, że artykuły niedostępne w internecie mają niewielkie szanse dotarcia do studentów.

    Mirku, mam wrażenie że jest to problem trochę sztuczny, wynikający z braku samoorganizacji, niechęci do zmian albo też niezrozumienia Internetu. Chyba wszystkie uczelnie wyższe mają swoje łącza, serwery oraz działy obsługi IT, więc nic nie stoi na przeszkodzie by odpalić serwis WWW dla każdego uczelnianego pisma naukowego. Nawet jeśli wydział / katedra / redakcja nie ma nikogo, kto byłby w stanie taki serwis przygotować i zaprojektować, to z pewnością można takie osoby znaleźć wśród studentów lub można się zwrócić o pomoc do profesjonalistów. Jestem pewien, że znajdzie się wielu takich, którzy będą chcieli zrobić coś dla polskiej nauki i podpowiedzą odpowiednie rozwiązania, zaprojektują serwis, a i przygotują instrukcję obsługi.

    Z drugiej strony autorzy najczęściej nie otrzymują za przygotowane teksty pieniędzy, a podstawową formą ?wynagrodzenia? są punkty KBN, z których pracownicy naukowi muszą rozliczać się na uczelniach, lub przynajmniej publikacja w piśmie recenzowanym, a więc takim, które można wliczyć do swojego naukowego CV. Dlatego autorzy w ogromnej większości unikają internetu, który staje się domeną publikacji studenckich – bo już doktorant z reguły woli ?oszczędzać? teksty do wydawnictw recenzowanych.

    Problemem dla wielu (większości?) doktorantów jest też znalezienie miejsca do publikacji w piśmie recenzowanym. Pismo papierowe ma to do siebie, że jest ograniczone objętościowo i powyżej określonej liczby stron nie da się niczego puścić. Do tego dochodzi nieregularność publikacji — a to ktoś zwleka z tekstem, a to nie ma czasu na korektę, a to artykuł jest za długi i spada do kolejnego numeru, a to RedNacz nie ma czasu na podpis i wysłanie pisma do druku…

    Wydaje mi się, że pójście większości pism w ślady „Kultury i Historii” mogłoby zmienić oblicze polskiej humanistyki. Publikacje online to większa liczba opublikowanych tekstów, lepsza możliwość dyskusji z autorami i możliwość dotarcia z informacjami do większego grona zainteresowanych daną tematyką. Trzeba tylko chcieć coś w tym kierunku zrobić, więc w ramach pomocy polskiej nauce moja firma zobowiązuje się do nieodpłatnej pomocy redakcji pisma naukowego, np. traktującego o mediach.

    PS. Nie wiem jaki będzie odzew mojej propozycji, ale może Redakcja Polityki zastanowi się nad kolejną, obok Stypendiów Polityki, akcją pomocy polskiej nauce. Małe firmy mogą nie mieć środków na ufundowanie stypendiów, ale mogą pomóc „w naturze” i to na dodatek większej liczbie doktorantów jednocześnie. Być może wśród tych mas znajdą się kolejni wybitni kandydaci do Stypendiów Polityki? Bez możliwości publikacji w pismach recenzowanych o wielu z nich możemy się nigdy nie dowiedzieć…

  2. Moze czesciowym rozwiazaniem publikacji doktoranckich moglyby byc recenzowane posty na blogach? Bardzo ciekawa inicjatywa znajduje sie tutaj:
    http://bpr3.org/

  3. @Mikołaj:
    Myślę, że takich inicjatyw jest coraz więcej – niektóre powstają przy uczelniach, inne tworzą pasjonaci bez żadnego zewnętrznego wsparcia. Przydałoby się jednak rozwiązać to jakoś systemowo, tyle tylko, że nie wszystkim zależy na zmianie zasad obowiązujących w środowisku akademickim bo oczywiste jest, że decyzje podejmują osoby które nie mają kłopotu z publikowaniem. Jest jeszcze nadzieja w Unii – o tym też kiedyś wspominałem: http://kultura20.blog.polityka.pl/?p=151
    Podobno są pieniądze na przenoszenie pism naukowych do sieci. Wiem, że to nie do końca to, o czym piszesz, ale na pewno byłby to krok w dobrym kierunku. Niestety jednak jak dotąd tam gdzie pracuję biuro ds. badań naukowych nie znalazło konkretnych informacji, gdzie kierować wnioski, jak mają wyglądać itp. Może słyszeliście o piśmie, które pozyskało pieniądze w ten sposób? Jeśli tak, podzielcie się tą wiedzą. Bo co do tego, że trzeba zmienić zasady funkcjonowania pism naukowych chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

    @Aleksander:
    Nie znałem tego, bardzo ciekawa akcja – ciekaw jestem, co z tego wyniknie. Oczywiście fajnie byłoby to przenieść do Polski i stworzyć meta-bloga, grupującego „poważne” wpisy z blogów badaczy z różnych dziedzin. Może ktoś podchwyci ten pomysł?

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. http://wirtualnemedia.pl/document,,1987963,Internet_drugim_zrodlem_informacji_naukowych.html

    2006-11-22

    Nowe badania pokazują, że tylko telewizja wyprzedza internet w rankingu źródeł aktualności i informacji naukowych.

    Ewolucja internetu od niszowej nowości do jednego z pierwszych źródeł informacji trwa, między innymi dzięki Amerykanom, którzy używają sieci jako jednego z głównych źródeł informacji o nauce. Jak wynika z najnowszych badań internet ustępuje tylko telewizji. Według badań The Pew Internet & American Life Projekt Amerykanie po najnowsze informacje naukowe zaglądają do telewizji. Jednak nie dotyczy to posiadaczy najszybszych łączy, dla których internet jest tak samo przydatny w tym celu jak telewizja.

  6. Wortal robi wrażenie. Szacunek.

  7. Mirku, idea przenoszenia pism naukowych za pieniądze unijne jest piękna, tylko że do przeniesienia archiwów sporo czasu upłynie. Poza tym obawiam się dwóch rzeczy — pierwszą jest brak korelacji między publikacją archiwów, a sensownym publikowaniem pism online, większa częstotliwością publikacji etc. Drugi problem to obawa przed różnymi cwaniakami, którzy będą naciągać uczelnie na gigantyczne kwoty. Branża budujących serwisy może podać kilka słynnych „realizacji”, gdzie za niewiele warte działania płacono po kilkaset tysięcy a nawet kilka milionów złotych. Co prawda uczelnie takimi budżetami dysponować nie będą, ale zawsze kilkanaście tysięcy można będzie „odzyskać”.

  8. No cóż, realną alternatywą wobec masowej digitalizacji z unijnych pieniędzy (w której masowość, przyznaję, nie do końca wierzę) wydają mi się tylko oddolne działania samych studentów/doktorantów – trochę na zasadzie „nie chcecie nas publikować, opublikujemy się sami”. Bo niestety impuls musi wyjść ze strony tych, którzy mają w tworzeniu pism sieciowych interes. Oczywiście takie rzeczy się już dzieją – sam mam raczej poczucie informacyjnego przesytu, niż niedosytu – ale do jakiejś większej zmiany jeśli chodzi o obieg publikacji naukowych, przynajmniej w naszym kraju, jeszcze bardzo daleko.

  9. No cóż, realną alternatywą wobec masowej digitalizacji z unijnych pieniędzy (w której masowość, przyznaję, nie do końca wierzę) wydają mi się tylko oddolne działania samych studentów/doktorantów – trochę na zasadzie ?nie chcecie nas publikować, opublikujemy się sami?.

    Zgadzam się z tym i wielu doktorantów najwyraźniej też, bo widzę sporo blogów prowadzonych przez takie osoby. Problem z tym podejściem jest jeden — publikacja nawet najlepszych artykułów na własnym blogu nie jest równoznaczna z publikacją kiepskiego artykułu w piśmie recenzowanym. W taki sposób wracamy do punktu wyjścia…