Niedawno pisałem na tym bloku o nowej płycie Radiohead, sprzedawanej przez zespół bez pośredników, w internecie – i dostępnej w wersji cyfrowej za tyle, ile sobie życzysz.
Jonny Greenwood, gitarzysta i klawiszowiec zespołu, zapytany przez „Gothamist” dlaczego wydali płytę w sten sposób:
„Chcieliśmy prędko wypuścić ten album. Był to też rodzaj eksperymentu, robiliśmy to dla siebie, i tyle. Inni ludzie twierdzą, że chodzi o sprzeciw wobec przemysłu lub próba wprowadzania zmian, ale nie to nas motywowało. Raczej poczucie, że to odpowiedni dla nas sposób oraz znudzenie tym, co dotychczas robiliśmy”.
Czytając to przypomniał mi się Benedict Anderson, który we „Wspólnotach wyobrażonych” opisywał, jak gazety, czytane tego samego dnia przez wszystkich, ukształtowały poczucie przynależności do nowoczesnego narodu w czytelnikach.
Dzisiaj tymczasem żyjemy w czasach fragmentacji – nie ma już jednej gazety, którą wszyscy czytają – rzadko kiedy też robimy coś w jednym momencie. Nie musimy na przykład obejrzeć serialu wtedy co wszyscy w telewizji, bo już go widzieliśmy w wersji z sieci p2p, albo kupimy go sobie potem na DVD i obejrzymy za rok. Polskie prawo definiuje internet jako medium pozwalające na „publiczne udostępnienie utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym”.
Radiohead działa na przekór tej fragmentacji – więc odmawia sprzedawania swoich płyt w kawałkach (stąd nie znajdziesz zespołu np. w iTunes). A wydając „In Rainbows” w ten sposób robi to co opisywane przez Andersona gazety – tworzy wspólne doświadczenia, a przez nie wyobrażone wspólnoty. (Co ciekawe, kosztem zatkania się serwerów grupy w chwili otwarcia dostępu do płyty – co zgryźliwi komentatorzy musieli odnotować, ale ogólnie jest dobrym znakiem i nikogo chyba tak naprawdę nie denerwuje – tak, jak czekanie chwilę, aż zacznie się koncert).
11 października o godz. 12:02 20465
A ja powiem tylko tyle, że ten sposób, to jedno z najlepszych zabezpieczeń antypirackich, jakie widziałem. Bo jest tak – gdyby płytka była w sklepie i kosztowała 40Ł, to niewątpliwie bym ją ściągnął, odsłuchał parę razy i o niej zapomniał, jak o pozostałych płytach RH, których fanem nie jestem zbytnim, choć lubię wiedzieć, co grają aktualnie. Natomiast w tej sytuacji, kiedy mam świadomośc, że mógłbym ja mieć za 1p (60 groszy), nie będę jej ściągał, bo czułbym się głupio i lekko na bakier z moralnością. Nie interesuje mnie aż tak bardzo, by kombinować jak tu zapłacić te 60gr by ją mieć, a jeśli ściągnąłbym ją bez płacenie, to wyszełbym przynajmniej w swoich oczach, na mocno pazernego głąba.
Pingback: Antymatrix » Archiwum bloga » Świat bez pośredników
12 października o godz. 12:06 20512
Alternatywny, niepozbawiony podstaw, punkt widzenia – http://overclockers.com/tips01225/
14 października o godz. 12:10 20602
W tej interesującej dyskusji umyka zasadniczy wątek: pasja. Ona leży u źródeł aktywności. W tym sensie zawsze jest nośnikiem ożywczych impulsów, prowokuje zmianę.
BTW w przypadku radiohead mamy fenomenalny przykład tego, jak indywidualna całkiem subiektywna motywacja przekłada się na sferę społeczną. Niezależnie od tego, jak bardzo stojący za zmianą człowiek, będzie się od takich konsekwencji odżegnywał.
Po prostu stało się…
16 października o godz. 19:43 20651
Bardzo dobrze, w ten sposób Radiohead ma bezpośredni kontakt z odbiorcą ich produktu :]
Pingback: Kultura 2.0 » Archiwum bloga » “Ghosts I-IV” Nine Inch Nails - rewolucja w dystrybucji muzyki?