Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości

17.10.2007
środa

„Edukacja warszawska 2.0” – notatki, cz. II

17 października 2007, środa,

Po wpisach Alka i Edwina teraz ja dorzucę swoje trzy grosze, koncentrując się na fragmentach przez nich pominiętych. Dodam też coś od siebie na temat ogólnych wrażeń z konferencji. Mam zresztą nadzieję, że takie wpisy pojawią się też na blogach innych uczestników tej imprezy.

Wanda Jochemczyk i Agnieszka Samulska

Drugą sesję, prowadzoną przez Alka (stąd w tym miejscu urywają się jego notatki) rozpoczęły panie Wanda Jochemczyk i Agnieszka Samulska z OEIiZK, które zaprezentowały ciekawy e-learningowy projekt nauczania języka Logo skierowany do uzdolnionych uczniów. Przyznam, że Logo kojarzyło mi się z archaizmem, który nie ma żadnego zastosowania poza szkołą, ale okazało się, że przy odpowiednim zaangażowaniu nauczycieli może być intrygujące – dość wspomnieć, że panie z satysfakcją oświadczyły, że niektórzy uczniowie rozwiązują zadania i wymieniają się informacjami między sobą w późnych godzinach nocnych. Jak widać, młodzi ludzie ślęczą po nocy nie tylko nad grami, ale i zadaniami matematycznymi – wystarczy podać je w atrakcyjnej formie. Co nie mniej istotne, e-learning pozwala na „eksportowanie” takich atrakcyjnych kursów do innych szkół, które nie mają odpowiedniej kadry, która mogłaby sama stworzyć podobny projekt od podstaw. A ze sprzętem nie ma już żadnych problemów – uczestnicy konferencji byli zgodni, że jeśli w jakiejś polskiej szkole brakuje dziś komputerów, to jest to wyłącznie efekt nieudacznictwa dyrekcji. Za to gigantycznym problemem jest to, co z tymi komputerami robić…

Jarosław Szulski

Ciekawą inicjatywę przedstawił też Jarosław Szulski z fundacji Sapere Aude – projekt TVeM.pl, mający inicjować tworzenie telewizji szkolnych. Technologia potaniała, a młodzież chętnie korzysta z wideo jako medium ekspresji, czemu więc nie stworzyć telewizji w każej szkole? Szulski przyznał, że nauczycielom dało do myślenia YouTube. Jego projekt ma zapewniać wsparcie merytoryczne i technologiczne dla telewizji szkolnych – właśnie rusza kierowany do placówek warszawskich konkurs na reklamę szkoły, który później ma rozprzestrzenić się na całą Polskę. Całe przedsięwzięcie podoba mi się nie tylko dlatego, że może ułatwić dialog między uczniami i nauczycielami, ale też fajnie wpisuje się też w założenia klasycznej edukacji medialnej – jeśli młodzi odbiorcy mediów sami staną się ich twórcami, to lepiej zrozumieją zasady ich funkcjonowania.

Tomasz Ganicz

Później Tomasz Ganicz z Wikipedii opowiadał nie tylko o sieciowej encyklopedii, której reklamować nie trzeba, ale też o projektach które z Wikipedii wypączkowały. Ciekawa była ta część prezentacji, która obalała mity na temat licealistów złośliwie kasujących wpisy uniwersyteckich profesorów – dowodził, że najaktywniejsi redaktorzy polskiej Wikipedii to w dużej mierze ludzie związani ze środowiskiem akademickim, czego sam Ganicz jest zresztą najlepszym przykładem. Opowiadał więc o Wikipedii jako miejscu uwalniania zasobów edukacyjnych – zamiast trzymać je w szufladzie sam woli, by „pracowały”, dlatego własne materiały z zajęć z doktorantami chemii dołączył do encyklopedii. Teraz ma mniej pracy: doktoranci często przygotowują się z materiałów z Wikipedii, bo wiedzą kto jest autorem i na zajęcia przychodzą już dobrze przygotowani. Podobało mi się też to, co Ganicz mówił o Wikipedii jako miejscu, które uczy internautów krytycznej oceny zasobów sieciowych przyznając, że pewien procent informacji w Wikipedii może być nieścisły lub po prostu błędny. I wreszcie – że młodych ludzi można inspirować, ale nie da się ich zmusić do tworzenia wiedzy. Uczniowie, którym „zadaje się” tworzenie haseł do Wikipedii najczęściej tworzą wpisy tam miernej jakości, że często zostają one skasowane, zanim jeszcze nauczyciel zdąży ocenić pracę.

Wojciech Wawszczyk

Sesję zamknął Wojtek Wawszczyk, być może najciekawszy młody polski twórca filmów animowanych, który opowiadał o przeprowadzonych w Bibliotece Elbląskiej warsztatach animacji. Ich efektem – trzeba dodać, że imponującym – był kilkuminutowy film „Legenda o mnichu”. Amatorzy w przeciągu 6 weekendów zrealizowali film, którego nie musiałoby się wstydzić profesjonalne studio. Wojtek zwrócił jednak uwagę na jedną ważną sprawę: nie wszystko można zrobić przez internet. Choć grupa z Elbląga spontanicznie założyła forum internetowe i usamodzielniła się bardziej, niż zakładał jej „nadzorca”, to w kluczowych momentach nieodzowne były spotkania twarzą w twarz, chroniące przedsięwzięcie przed upadkiem. To częsty problem i sam nie wiem, jak można byłoby go obejść. Podsumowując prezentację tych projektów mogę dodać tylko, że nieodzowne wydaje się stworzenie portalu gromadzącego w jednym miejscu informacje o przedsięwzięciach takich, ja te opisane powyżej. Jest ich sporo, problemem jest za to widoczność.

Dominik Batorski

Teraz kilka słów o panelu, który rozpoczął Dominik Batorski, potwierdzając to, co pojawiało się już wcześniej – jeśli chodzi o komputery i internet, to na poziomie sprzętu jest w Polsce co najmniej nieźle. Spośród gospodarstw domowych w których jest osoba ucząca się, ponad 80% ma komputer (ponad 56% ma internet). Uczniowie, studenci i nauczyciele korzystają z internetu i komputera w ogromnej większości. Problem jednak w umiejętnościach, zwłaszcza tam gdzie chodzi o tworzenie (np. strony czy prezentacji). Dominik przedstawił też wizję nauczania opartą na odejściu od ścisłego podziału przedmiotowego i zastąpieniu go realizacją interdyscyplinarnych projektów. A później mówił głównie Zbigniew Hołdys. Mam nadzieję, że niedługo plik audio z zapisem konferencji znajdzie się w internecie – jeśli będzie z tym jakiś problem, linki wrzucimy na bloga.

Kończąc ten zbyt długi wpis dodam tylko, że frekwencja była przyzwoita, bo w szczytowych momentach sięgała 100 osób. Pod koniec było znacznie gorzej, ale chyba i tak są powody do zadowolenia. Jarek Szulski żartował, że być może następnym razem dyrektorzy szkół powinni zostać zmuszeni do udziału w konferencji, ale jak wspominał wcześniej Tomasz Ganicz – nie da się nikogo zmusić do wykazania inicjatywy. Rozmawiałem z Jarkiem Lipszycem o tym, że być może przekonujemy przekonanych, bo w Pałacu Kultury znaleźli się najbardziej światli dyrektorzy szkół, nauczyciele i metodycy. Nie mam jednak poczucia, że Edukacja Warszawska 2.0 była niepotrzebna, bo od czegoś trzeba zacząć. Interesującym doświadczeniem było też skonfrontowanie własnych wizji z ludźmi, którzy na codzień pracują w szkołach.

A wszystko to piszę na innej konferencji, której głównymi tematami są internet i młodzi ludzie – „Safer Internet”. Nacisk jest tu jednak kładziony raczej na zagrożenia, niż szanse. I choć sala w Sheratonie jest duża, to ludzie stoją pod ścianami, frekwencja jest naprawdę imponująca. Widocznie polowanie na pedofilów i kontrola młodzieży są dla ludzi odpowiedzialnych za edukację znacznie ważniejsze, niż umiejętność tworzenia twórczych związków z nowymi mediami. Nie chcę bynajmniej lekceważyć problemu pedofilii, ale jednak mam poczucie, że te priorytety można ustawić inaczej. Jest pewna granica pomiędzy uczeniem młodych ludzi zachowania bezpiecznych standardów korzystania z sieci, a podkreślaniem ryzyka tkwiącego w jakichkolwiek nawiązywanych przez sieć kontaktach z obcymi ludźmi. Zdaję sobie sprawę, że takie konferencje też są potrzebne, może też po prostu miałem pecha i trafiłem akurat na te sesje, które mogły wywrzeć takie wrażenie – nie wiem. Założenie towarzyszące spotkaniu było jednak oczywiste, co dobitnie pokazał „gwóźdź programu”, którym było spotkanie z młodymi internautami. Nie chcę być cyniczny, ale sesja, podczas której 16-letni uczniowie dobrych warszawskich liceów błyskotliwie żartując opowiadali o tym, jak przez przypadek szukając materiałów na lekcję biologii wchodzili na strony porno raczej mnie rozbawiła, niż zaniepokoiła. Po prostu nie wierzę, by świetnie wykształceni ludzie, którzy spędzają w sieci jak przyznali kilka godzin każdego dnia, korzystali z niej tak nieporadny sposób. Myślę raczej, że doskonale zdawali sobie sprawę z roli, w jakiej występują i starali się po prostu zrealizować zapotrzebowanie organizatorów i uczestników konferencji. Uczestników, którzy sprawiali wrażenie w większej części przekonanych, że internet to głównie niebezpieczeństwa. Znów miałem wrażenie, że przekonani o swych racjach prelegenci przekonywali absolutnie zgadzających się z nimi słuchaczy. Dlatego najkorzystniej byłoby kiedyś podmienić konferencje. Niech sceptycy posłuchają o korzyściach płynących z nowych mediów, a entuzjaści o zagrożeniach. Tylko jak to zrobić?

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. Pingback: Antymatrix » Archiwum bloga » Edukacja warszawska 2.0