Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości

7.03.2008
piątek

„Ghosts I-IV” Nine Inch Nails – rewolucja w dystrybucji muzyki?

7 marca 2008, piątek,

Ukazanie się nowej płyty Nine Inch Nails, udostępniony w sposób podobny do „In Rainbows” Radiohead, odnotowało już szereg stron, pisała o tym m.in. Justyna na blogu CC Polska. Warto zresztą podkreślić fakt, że „Ghosts I-IV” ukazały się na jednej z licencji CC. Wydaje mi się, że dla licencjonowania muzyki na tej zasadzie to moment przełomowy. Dotychczas można już było wymienić szereg znaczących twórców wydających na licencjach CC (Brian Eno + David Byrne, Beastie Boys, Gilberto Gil…) – ale za każdym razem wypuszczali w ten sposób pojedyncze piosenki. Tym razem mamy cały album, a tak naprawdę cztery pełne płyty CD, 36 piosenek, wszystko na CC BY-NC-SA.

Można powiedzieć, że Trent Reznor poszedł w ślady Radiohead, ale jego model wydawniczy różni się w kilku istotnych szczegółach. Dla przypomnienia (za osnews.pl)

Płytę w wersji cyfrowej można ściągnąć na dwa sposoby:

  • Ghosts I – pierwsza część z czterech, do ściągnięcia za darmo
  • Ghosts I-IV dostępna za 5$

Oprócz tego można również zamówić muzykę w wersji płytowej

  • zestaw 2 CD w cenie 10$ dostępny w przedsprzedaży, wydany będzie 8 kwietnia
  • Deluxe Edition Package za 75$ to powyższy zestaw uzupełniony o dodatkową płytę DVD oraz dysk Blu-ray w stereo wysokiej jakości z dodatkiem pokazu slajdów. Ten zestaw dostępny będzie od 1 maja
  • Ultra-Deluxe Limited Edition Package za 300$ – już niedostępny, wszystkie 2500 sztuk zostało zamówione w przedsprzedaży

Należałoby jeszcze dodać, że:

  • płytę można przesłuchać w całości jako strumień, choć losowy, na stronie NIN
  • zgodnie z licencją CC NC-BY-SA płytę można re-dystrybuować dla celów niekomercyjnych. W praktyce oznacza to, że można ją rozprowadzać za darmo na innych stronach / w sieciach p2p – powyższa lista zawiera więc jedynie wersje z oficjalnego źródła – istnieją już jednak źródła alternatywne, niemniej autoryzowane i legalne.

Porównując pakiet proponowany przez NIN z pakietem Radiohead wydaje mi się, że obydwa zespoły osiągnęły w gruncie rzeczy to samo, tylko odmiennymi środkami. Radiohead umożliwiło każdemu wycenę płyty, łącznie z wybraniem wersji za darmo. NIN zaproponowało szereg wersji płatnych, a zamiast samemu udostępnić płytę za darmo, pozwoliło zrobić to innym, dzięki licencji CC. Dodatkowy bonus polega na tym, że ta sama licencja wprost zezwala na tworzenie remiksów i innych adaptacji (pytanie, jak prędko pojawi się coś naprawdę ciekawego?). W ten sposób oczywiście nigdy nie dowiemy się, ile darmowych kopii zostało rozdanych. Ale czy to tak naprawdę ważne? W przypadku Radiohead niektórzy wliczali darmowe kopie do liczby sprzedanych płyt, co zaniżało znacząco średnią cenę sprzedaży i pozwalało sugerować, że eksperyment się nieopłacił. Działania NIN traktuję jako deklarację, że strumień darmowych utworów i strumień utworów płatnych to dwa odmienne sposoby dystrybucji. Jeden pozwala zespołowi zarabiać, drugi umożliwia dzielenie sie, i obydwa są dla NIN równie ważne.

W przypadku Radiohead mówienie o rewolucji było na wyrost – sam zespół podkreślał, że nie działa z powodów rewolucyjnych, tylko po prostu wydaje płyty tak jak chce i tak, jak mu jest wygodnie. Tymczasem Reznor jest prawdziwym rewolucjonistą, który we wrześniu zakończył kontrakt z wytwórnią Interscope Records i już kilka miesięcy później pokazuje, co potrafi niezależny artysta, który zajął się własną dystrybucją. Jeszcze przed wygaśnięciem kontraktu Reznor namawiał fanów, by kopiowali jego płyty z sieci, zamiast kupować je po zawyżonych cenach.

Sprawa jest o tyle ciekawa, że wówczas koncern UMG argumentował, że wycenił wysoko płytę, bo wie, że zagorzali fani zespołu zapłacą dowolną cenę. Reznor komentował to tak:

So… I guess as a reward for being a „true fan” you get ripped off.

W przypadku Ghosts I-IV Reznor stworzył z myślą o „true fans” wersję „ultra deluxe”, kosztującą – bagatela – 300 dolarów. Różnica polega na tym, że rzeczywiście jest to wersja deluxe, wypasiona i limitowana do 2500 egzemplarzy. Do tego „true fan” ma pewność, że pieniądze te trafiają bezpośrednio do ukochanego twórcy. W efekcie wersja ta rozeszła się w kilka dni, i według kalkulacji Mike’a Linksvayera z CC, przyniosła NIN podobny zysk, co hit sprzedany w nakładzie setek tysięcy egzemplarzy, ale wydany za pośrednictwem klasycznej wytwórni muzycznej, a nie internetu.

I tym samym NIN potwierdza tezę postawioną kilka dni temu przez Kevina Kelly, że można stworzyć skuteczny model biznesowy nakierowany na symboliczne „1000 prawdziwych fanów” – na tyle wiernych, by płacić za twórczość artysty dość, by pozostali słuchacze / widzowie mogli mieć do niej dostęp nawet za darmo.

I znów wracamy do pytania, jak powielić sukces Radiohead / NIN? Kelly jest optymistą i sugeruje, że każdemu może się udać. W Polsce mamy już przykład Julii Marcell. Czekam z niecierpliwością na dalsze takie przykłady – kluczem do sukcesu byłoby jak sądzę stworzenie platformy skutecznie skupiającej uwagę internautów, którzy mogliby wybierać, czyim fanem chcą być. Na konferencji SAI’06 Łukasz Budkiewicz opowiadał o reggaenet.pl – serwisie, któremu chyba się to udało w przypadku polskiego reggae.
Ale mam też nadzieję, że doczekamy się polskiego NIN, zespołu na tyle znanego, że i bez takiej platformy przyciągnie wystarczającą uwagę. Kult? Budka suflera? Ich Troje? Któryś z raperów? Problemem może być znalezienie artysty z bazą fanowską jednocześnie korzystającą dość z internetu (Budka chyba odpada…), i dość bogatą by zapłacić za muzykę (co z kolei jest mankamentem polskiego hip hopu).

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 16

Dodaj komentarz »
  1. Myślę, że takim artystą/zespołem może być Kazik/Kult. Korzystają z Internetu i nie czują do niego obrzydzenia. Baza fanów jest olbrzymia, nie miałaby też problemu z płaceniem za muzykę. Jedyny problem to ten, że SP Records już od dawna wydaje tanie płyty, które w wersji okrojonej z książeczek potrafią w supermarketach kosztować 19,90 i są kupowane.

    Pominięty przez Ciebie został Perfect, który zresztą eksperymentował ze sprzedażą albumu przez Internet. Niestety nie wiem, z jakim wynikiem finansowym zakończył się ten eksperyment na Interii, ale chyba nie było aż tak źle. Zresztą od tamtego czasu polski Internet poszedł do przodu, więc są spore szanse na sukces…

  2. Kazik pisał felietony o tym jak to kopiowanie z interenetu jest okradaniem artystów – wiec chyba jednak odpada.

  3. A propos Julii Marcell. Trzeba zaznaczyć, ze Sellaband stworzyli pozwalniani pracownicy holenderskiego Sony BMG i kilku inych ludzi z szeroko rozumianej branży medialnej. I kierują się logiką, której nauczyli się w wytwórni. Tworzą pewną „fonograficzną strukturę”. Przypomniał to ostatnio na swoim blogu Patryk Gałuszka.

    Reznor, podobnie jak Byrne zawsze był w centrum przemian rynku muzycznego. Jego postępowanie kolejny raz potwierdza, że różnicowanie nagrań „accross formats” znakomicie się sprawdza biznesowo (dla mnie – niestety, bo coraz mniej w tym muzyki, a coraz wiecej rynkowego przemiału) Faktycznie, w odróżnieniu od szumnie reklamowanego zabiegu radiohead, jego akcja ma duże znaczenie.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Zapomniałem sie podpisać pod powyższym komentarzem.

  6. Wczoraj podano, że Reznor już zarobił na tej płycie 900 tys. dolarów. Nie wiem na ile to prawda…

  7. „Myślę, że takim artystą/zespołem może być Kazik/Kult. Korzystają z Internetu i nie czują do niego obrzydzenia.”

    Słabo korzystają. Strony oficjalne to raczej kpina, forum wygląda niczym koszmar i nie ma podstawowych rzeczy (choćby wysłanie priva), a o udostępnianiu czegokolwiek przez Internet nie warto nawet wspominać. Na Kazika bym w żadnym wypadku nie liczył. Chć baza fanów faktycznie dość duża.

  8. @JD
    re: Julia Marcell – rzeczywiscie, skupiajac sie na sukcesie artystow takich jak ona zapominamy, ze rownoczesnie zapewniaja oni sukces platformie, jaka jest Sellaband. musze do bloga Galuszki zajrzec – sprawa jest ciekawa, bo oczywiscie mozna taka platforme stworzyc na wiele sposobow. podobnie jak wytwornie muzyczna…

  9. „mam też nadzieję, że doczekamy się polskiego NIN, zespołu na tyle znanego, że i bez takiej platformy przyciągnie wystarczającą uwagę. [..] Któryś z raperów?”
    może nie jakiś super znany, ale – http://52debiec.muzzo.pl/ – „zapłać ile chcesz za nowy album” 🙂

  10. Kult odpada – Kazik od dawna słynie jako kopirajt nazi i nic tego pewnie nie zmieni.
    Odrobina dziegciu do całej beczki miodu w temacie Najlsów – problem w tym, że całość Ghostów jest po prostu słabiutka, sam zespół też nie ma już takiego fan base, jak np 10 lat temu. Z tym, że jest to doskonały ruch w stronę tych, którym nazwy typu Pretty Hate Machine są obce – otóż mogą się za darmo zapoznać z było nie było klasykiem. Z tym, że znowu pojawia się to samo, o czym rozmawialiśmy też tutaj na temat Radiohead – cała para idzie w gwizdek sposobu dystrybucji, sedno, czyli muzyka schodzi na daleki, daleki plan.
    Zastanawiam się, czy ktoś z wielkich zdecyduje się w ten sposób dystrybuować prawdziwego masterpisa – wtedy moglibyśmy na serio mówić o rewolucji. Gdyby w ten sposób np pojawiła się nowa Erykah Badu…

  11. przepraszam, ale chciałem zwrócić jeszcze uwagę na 2 (chyba ważne) fakty, a propos przedostatniego akapitu:
    http://www.megatotal.pl/blog/?p=66
    http://media2.pl/internet/33176-nowy-album-52-debiec-caly-w-sieci.html

  12. Offtop: 11 marca nieubłaganie zbliża się, a szczegółów nt. spotkania brak. Akurat jestem w Warszawie i chętnie bym się wybrała, więc ponaglam i proszę o mobilzację :).

  13. Ups, po prostu nie podlinkowałem pod zapowiedź – informacja była tutaj: http://kultura20.blog.polityka.pl/?p=476

  14. Dzięki, rzeczywiście przegapiłam – z definicji nie wczytuję się w zapowiedzi spotkań w Warszawie, więc musiało mi umknąć :).

  15. A ja jestem przekonany, że każdy tego typu krok (Radiohead, REM, teraz NIN) to krok w kierunku co najmniej zrównania nowych sposobów dystrybucji ze starymi – korporacyjnymi. To nie jest rewolucja, tylko ewolucja – podobnie, jak na przykład, całe zjawisko dziennikarstwa oddolnego, które stało się już (przynajmniej w USA) liczącym się głosem w medialnym krajobrazie. Ewoluując, a nie robiąc rewolucję!
    Podobnie może stać się z licencjami CC i sieciową dystrybucją muzyki – za parę lat będzie to po prostu jeszcze jeden sposób dzielenia się swoją twórczością (czy też jej sprzedawania), współistniejący ze sklepami z CDs. Nie jest potrzebna rewolucja, tylko marsz do przodu i wgryzanie się w skostniałe struktury behemotów (czy to z branży muzycznej, czy z medialnej).

  16. Pingback: lazuk.biz/blg

  17. ja jestem zdania,że NIN zrobił dobry krok i należy liczyć tylko na to,że zrobi to ktoś naprawde wielki,który da przykład większej liczbie artystów,powinny się skończyć czasy wydawców,którzy robią kase na „pośrednictwie” które jest teraz po prostu zbędne…powinna powstać sieć punktów,w których można by sobie zamówić wypalenie płyty cd,lub załadowanie muzyki na inny nośnik i drukowanie książeczek z tekstami itp płacąc tylko za ewentualny nośnik i usługę dla tych,którzy nie posiadają możliwości pobrania z netu i wypalenia…,jeżeli chodzi o tak zwanych true fans to myśle,że woleli by dostać po prostu więcej muzyki za podobną kaske i niepowinni mieć wyżutów sumienia że nia dali zarobić „wydawcy…”którzy walcząc z wiatrakami mają obecnie więcej wspólnego z prawnymi potyczkami i robieniem z siebie błaznów…nie mam nic przeciwko wytwórniom płytowym za ich działalność w czasach,kiedy byli niezbędni do pośredniczenia między artystą a słuchaczem,ale teraz to już jest po prostu śmieszne,jestem przekonany,że serwis,w którym można by pobrać muzyke za punkty czy to kupione w kiosku,czy smsem czy nawet dodane przez jakiegoś operatora telefoni lub bonusy w handlu detalicznym(możliwości aż się kroją by je wykorzystać”poradziłby sobie bez problemu z rozdzieleniem wydanych pieniędzy do artystów,którzy z puli dostali by tyle ile zasłużyli poprzez zainteresowanie odbiorców,co prawda to też jakaś kaska dla dystrybutora ale raczej symboliczna…rozumiem,że artysta może zarobić sobie milion dolarów na muzyce,którą tworzy,niech zarobi i miliard,ale po cholere ten sam miliard ma zarobić zbędny wydawca,który w większości przypadków żeruje na artystach,robi ich w ch…z kasą i nie wywiązuje się z warunków(czytaj obietnic)umowy…Zresztą jestem zdania,że taki np Kazik,do którego osobiście nic nie mam i bardzo go cenie ale za muzyke a nie poglądy na temat „piractwa”zresztą jak i Metallice,która jak wiadomo wychowała się na kopiowanych taśmach a teraz rżnie wielkich obrażonych na sieć czego skutki doskonale znamy…pomijając już samo określenie posiadacza muzyki jako pirata,bo według mnie piratem jest ten,kto czerpie kożyści majątkowe z nielegalnego rozprowadzania a nie ja,który poznaje jego muzyke,którą zassałem z netu.Jest jeszcze jedna „mała kwestia”związania z całym zamieszaniem odnośnie okradania artystów z kasy a mianowicie koncerty,za które te gwiazdy zbierają naprawde niemałą kase,więc w tym wypadku niech ich muzyka w sieci jest zaproszeniem(reklamą)na ich koncert z którch to koncertów mogą sobie spokojnie żyć,i nikt mi nie wciśnie za diabły kitu,że się nie da…tzw/ wielcy nie powinni mieć sumienia żeby pozwalać korporacjom płytowym okradania ludzi z kasy,bo to właśnie nie kto inny jak zbędni pośrednicy są w tym wypadku złodziejami!Swego czasu 3/4 kasy jaką posiadałem kiedy byłem na utrzymaniu rodziców wydawałem na taśmy wydane legalnie,czyste na przegranie i ciuchy związane z muzyką,myślicie że taki np Dziubiński podzienkował mi za to w jakiś sposób,że dałem mu na zupe,niempodziękował zespół muzyką na scenie ale nie on…pytanie kto wyłoży kase na nagranie dobrego materiału,co wiadomo kosztuje,ano kiedyś było tak,że artysta dorastał(czytaj dorabiał się) na dobrą produkcje,ale zaczynał od tego z czym startował i uczył sie,uczył i wtedy powstawały najlepsze albumy jakie kiedykolwiek ujżały światło dzienne,czy do tego były potrzebne wytwórnie,nie one były potrzebne do rozprowadzenia nośnika,nie muzyki,gdyby taki artysta dostał tą kase w ręce,który zarobił na nim wydawca częstokroć niewspółmiernie do artysty,stać by go było na „zrobienie” muzyki…myśle że określenie „nagrałem nową płytę” powinno być raz na zawsze zastąpione określeniem „nagrałem nową muzykę” bo dzisiaj nośnikiem jest internet a nie cd. cd jest tylko dodatkową możliwością odtwarzania,która powoli przechodzi do lamusa…zabierzcie się do roboty i stwóżcie konkretny sposób rozdawania tej muzyki zamiast płakać że ciężko jest zrobić pieniądze na „ręcznie tkanych dywanach” bo te czasy już minęły a rynek was i tak odeśle w kosmos…1 % podatku na fundacje charytatywną i jeszcze 2 może na organizacje dobra publicznego…zapłace 2 % więcej,90% ludzi nawet tej różnicy nie zauważy,a reszta też nie zauważy bo nie zwracają na taką pierdołe różnicy a dla mnie dobrem PUBLICZNYM jest muzyka,dla ciebie teatr a dla innego kościół,wybierz zapłać i być „współwłaścicielem” tego co chcesz,ja jestem „współwłaścicielem” np kościoła a nie chce,jednocześnie jestem nazywany złodziejem bo zasysam muze z netu…to już bez komentarza….