Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości

6.04.2008
niedziela

Szafiarki i gmatwanina praw autorskich

6 kwietnia 2008, niedziela,

Szafiarki to amatorskie projektantki mody, które na swoich stronach (zazwyczaj blogach) umieszczają zdjęcia siebie samych, prezentujących kreacje. Kiedyś powiedzielibyśmy zapewne strojnisie – teraz jest to kolejny przejaw siły oddolnego kreowania mody i naturalne następstwo blogów prezentujących „street fashion”, czyli zdjęcia innych osób, prezentujących swoje kreacje.

Prawa autorskie w modzie to duży temat, w największym skrócie jedni utyskują na podróbki i rządają wprowadzenia ochrony prawnoautorskiej do świata mody – a inni dowodzą, że trendy w modzie to nic innego jak kopiowanie cudzych pomysłów.

Wspominam o tym, bo na blogu Lookbook, prowadzonym przez Harel – jedną z czołowych (podobno) szafiarek polskich – znalazłem dość szokujący przykład oddolnego egzekwowania praw autorskich.

Mam nadzieję, że poniższa analiza nie sprawia wrażenia, jakbym się nad autorką bloga pastwił – nie widzę innego problemu wskazania na problem, niż na konkretnym przykładzie. Liczę, że albo dojdzie do rzeczowej dyskusji nad przydatnością / sensownością ścisłej kontroli nad treścią – albo jedna z czołowych szafiarek da się namówić na otwartość, powodując efekt lawinowy? Bo pomijając kwestię praw autorskich szafiarstwo pięknie wpisuje się w ideę Kultury 2.0, z jego naciskiem na oddolną twórczość i społecznościowy charakter.

W każdym razie na Lookbooku notka o konsekwencjach naruszenia jej praw do zdjęcia wypełnia podtytuł bloga – gdzie należałoby się raczej spodziewać jakiegoś kreatywnego, sprytnego leadu. Mamy tymczasem:

Kopiowanie zdjęć zabronione. Wszelkie rozporządzanie oraz ich wykorzystywanie w całości lub części, kopiowanie, przetwarzanie oraz udostepnianie innym osobom bez mojej zgody, może skutkować wystąpieniem z roszczeniami o odszkodowanie wg ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dn: 04 lutego 1994 r. Dz.U.Nr.24, Poz.83, Dz.U.Nr.44. Poz. 170 z późniejszymi zmianami.

Pod zdjęciem, jeszcze przed listą ubranych ciuchów: „fot. Harel, wszelkie prawa zastrzeżone”. I jeszcze na marginesie, dla przypomnienia: „Kopiowanie zdjęc i tekstów zabronione!”

Szafiarka

Podczas robienia zrzutu ekranu – przy otwieraniu menu kontekstowego – wyskoczył jeszcze jeden smaczek, który oczywiście, jak każdy DRM, dał się szybko obejść:

Szafiarka

Z jednej strony trochę rozumiem Harel – zapewne jej zdjęcia były już wielokrotnie kopiowane w sieci przez mniej utalentowane szafiarki. Istnieje też pewnie zagrożenie, że jej oddolna, niezależna produkcja zostanie wykorzystana przez jakąś dużą firmę nie przejmującą się do końca prawami autorskimi.

Jednak przeraża mnie fakt, że amatorzy tak łatwo przejmują model „kultury kontroli”, dotychczas zarezerwowaną dla wielkich, korporacyjnych posiadaczy praw autorskich. Harel jest nie tylko oddolną szafiarką, ale całkiem utalentowanym ekspertem od egzekwowania IP! I nie razi jej, że estetycznym zdjęciom towarzyszą suche prawne sformułowania, porównywalne z burą garsonką sprzed 30 lat.

Na marginesie, formułując dramatyczne w tonie ostrzeżenia Harel popełnia ten sam błąd co wydawcy płyt DVD, doprowadzeni do porządku przez UOKIK: zapomina o dozwolonym użytku i sugeruje, że cokolwiek zrobię z jej zdjęciem, mogę spodziewać się roszczeń z tytułu „ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dn: 04 lutego 1994 r. Dz.U.Nr.24, Poz.83, Dz.U.Nr.44. Poz. 170 z późniejszymi zmianami”. Tym samym oznajmiam, że zdjęcie widoczne na powyższym zrzucie ekranu jest umieszczone na prawach cytatu. I jednocześnie czekam na wystąpienie przez Harel z roszczeniami o odszkodowanie.

Wolałbym (oczywiście), by Harel zarządzała swoimi zdjęciami w sposób bardziej otwarty – trzeźwo analizując sytuację, w której: a) do kopiowania będzie dochodzić; b) lepiej być miłym niż groźnym; c) odpowiednio oznakowane i zlinkowane kopie służą za darmową reklamę promującą markę „Harel”. (Służę jakby co pomocą).

Może jednak nie ma się co dziwić Harel – biorąc pod uwagę niedawny wpis Vagli o prelekcjach dla licealistów nt. własności intelektualnej prowadzonych przez dziwną koalicję policji, Koalicji Antypirackiej, Allegro i fundacji Kidprotect. Bo jeśli w szkołach pojawiają się naraz prawnicy, artyści i policjanci, żeby wygłosić wykład nt. praw autorskich, internetu i kopiowania, w którym wszystko jest na „nie” – to skąd amatorzy tacy jak Harel, którzy nagle muszą myśleć o swojej twórczości jako własności intelektualnej, mają brać pozytywne wzorce?

Co gorsza, takie prelekcje mają moim zdaniem odwrotny efekt od zamierzonego.Wyobrażam sobie atmosferę na prelekcji, dla której odwołano lekcje i sproszono wszystkich do sali gimnastycznej, itd. Pouczający jest tu wpis uczestnika takiej prelekcji, który z kolegami wypunktował pod koniec błędy popełnione przez prelegenta:

Sprostowań wymagały tematy: ?wirusy w mp3?, ?namierzaniu nielegalnych odbiorców telewizji satelitarnych?, ?wykrywaniu rootkitów i w ogóle wirusów?, ?mistyczny folder, nazwijmy go umownie ?share? ?. Lecz wykładowca skończył próby odpowiedzi na tę partię trudnych uwag, stwierdzając że się na tym nie zna i tylko opowiada co usłyszał i co mu pokazywano. Trzeba dodać że stwierdził tak po tym jak Szym?s wyznał mu że od 6 lat programuje i że ciemnoty sobie wciskać nie da?

Na koniec, jeszcze jeden prawnoautorski smaczek – zlinkowany na samym początku artykuł z gazety.pl jest okraszony zdjęciami z Flickra, z których conajmniej jedno (sprawdziłem) jest na licencji CC BY, naruszonej tym samym przez portal.

Szafiarka

Drodzy redaktorzy! Respektujcie proszę zapisy licencyjne – w tym wypadku autorka zdjęcia poszła Wam na rękę, zgadzając się na komercyjne jego wykorzystanie. W zamian oczekuje jedynie podanie jej imienia (to zrobiliście) linku do oryginału oraz nazwy licencji. Inaczej przyjdzie nam uznać słuszność działań Harel – skoro wielki portal nie umie uszanować postanowień wolnych licencji, to może pozostaje tylko surowe egzekwowanie swoich praw? (Patrz errata)

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 13

Dodaj komentarz »
  1. Temat tych wyskakujących ostrzeżeń pojawiał się parę razy u Harel, każde naciśnięcie prawego przycisku myszki owocuje takim ostrzeżeniem. A prawda jest taka, że jak komuś będzie się chciało, to go te wszystkie ostrzeżenia nie zniechęcą, zniechęcać mogą natomiast do oglądania strony osoby o uczciwych zamiarach.

    ps żądają…

  2. Dokładnie tak jak piszesz Alek- skąd szafiarka ma znać prawo autorskie, jeśli non-stop bombarduje się nas informacjami o piractwie, podkreśla rangę własności intelektualnej. Kiedy studentom wyjaśniam, na czym polega dozwolony użytek osobisty, są w szoku. Do tej pory wiedzieli tyle, ile słyszeli, ile „mówiło się”- że każde ściąganie muzyki w sieci to piractwo, podobnie jak skopiowanie np. DVD- zwłaszcza, że w przypadku filmów „na dzień dobry” czytamy ostrzeżenie o zakazie kopiowania i publicznego odtwarzania, nie ma natomiast informacji o wyjątkach.

    Jednak bardziej przerażające jest, że większość z pytanych osób, nawet po wyjaśnieniu na czym polega idea creative commons, jak działają licencje, jak działa Wikipedia na GNU FDL i przedstawieniu funkcjonowania kultury przed pojawieniem prawa autorskiego, na koniec po obejrzeniu „Good copy bad copy”, twierdzą, że prawo autorskie w obecnej formie jest wspaniałe, bo chroni interesy twórców. A remiksy i np. tecno brega, to szmira i kradzież, autor powinien decydować, co stanie się z jego utworem, żeby nie musiał się później wstydzić.

    Chyba nie ma innej drogi niż stworzyć coś w rodzaju elementarza prawa autorskiego w dobie nowych mediów, skierowanego do młodych ludzi…

  3. Parę razy miałem zamiar sam zabrać się za opisanie tematu – strasznie rażące są dla mnie te wielkie litery COPYRIGHT u dziennikarzy oddolnych i blogerów. Ważny i potrzebny wpis, Alek.
    Co do oczekiwania na wystąpienie przez Harel z roszczeniami, to myślę, że można by ją ubiec i samemu poskarżyć się gdzie trzeba na to, że autorka uniemożliwia nam korzystanie ze swoich utworów w ramach dozwolonego użytku własnego.

    Przychylam się do wniosku, iż należy wyjaśniać, edukować, pisać, tłumaczyć – o wszystkich sprawach związanych z prawami autorskimi, licencjami (mało kto z dziennikarzy oddolnych wie co to w ogóle jest licencja – przypuszczam z obserwacji zachowań moich kolegów), a także przydałby się konkretny, uporządkowany wykład o tym, dlaczego dla nas – amatorów – lepiej jest publikować na wolnych licencjach.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Faktycznie dziwactwo. Warto byłoby jednak, aby w „zapowiedzi przyjemności” szafiarka postarała się o prawidłowe opisanie ustawy. W 2006 r. był tekst jednolity prawa autorskiego, zatem dziś piszemy „Dz.U. nr 90 poz. 631 z 2006 r., z późn.zm.”

  6. wiesz, przyklad Harel jest nie do konca wlasciwy. To raczej dowod na rozpowszechniona w sieci hipokryzje. Z jednej strony zakaz kopiowania tresci, a drugiej – brak oprow przed wklejaniem zdjec, do ktorych nie ma sie praw.

    ale rzeczywiscie, poziom wiedzy o prawach autorskich jest zaskakujaco niski.

  7. Parę lat temu zrobiłam wpis na pewnym forum hobbystycznym, parę dni temu dostałam mailem prośbę o zgodę na wykorzystanie mojej wypowiedzi w jakiejś pracy.
    Miłe.

  8. „Z jednej strony trochę rozumiem Harel – zapewne jej zdjęcia były już wielokrotnie kopiowane w sieci przez mniej utalentowane szafiarki” – chyba nie o to tu chodzi. Nie widziałam nigdy, żeby któraś szafiarka wklejała cudze zdjęcia jako swoje 🙂

    „Istnieje też pewnie zagrożenie, że jej oddolna, niezależna produkcja zostanie wykorzystana przez jakąś dużą firmę nie przejmującą się do końca prawami autorskimi” – to już prędzej. Na przykład zdjęcia szafiarki z Finlandii – Piksi ( http://www.flickr.com/photos/piksi_/ ) były wielokrotnie wykorzystywane przez sprzedawców na Allegro.

    A w ogóle krytyka krytyką, ale ja naprawdę chętnie bym się dowiedziała, jak to z tymi prawami autorskimi jest. Gazety czy portale zawsze pytają mnie o zgodę na wykorzystanie moich zdjęć, więc byłam pewna, że to samo powinno dotyczyć bloggerów. Dlatego kiedy na jednym z blogów znalazłam swoje zdjęcie (użyte bez mojej wiedzy, a na dodatek bez żadnej wzmianki, skąd pochodzi), poprosiłam o jego usunięcie. Autorka mnie olała, a ja byłam wściekła, że jestem taka bezradna.

  9. Nie ma znaczenia, kto republikuje Twoje zdjęcia (czy inne dzieła) – jeżeli Ty pozostawiłaś sobie wszystkie prawa autorskie (czyli publikujesz na zasadach „Wszelkie prawa zastrzeżone”), to każdy kto chce wykorzystać takie prace w swojej publikacji, musi zapytać Ciebie o zgodę – Ty oczywiście możesz takiej zgody nie wyrazić. Nie ma znaczenia, czy jest to wielki portal koncernu medialnego, czy blog, czy gazetka osiedlowa.
    Gorsza sprawa z wyegzekfowaniem takiej niezgody – Twój przypadek jasno pokazuje, że inni użytkownicy mają czasami gdzieś zdanie autora. Co robić w takich sytuacjach? Może jakiś prawnik się wypowie? Sam chętnie poczytam.

  10. @Maciek

    Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, ze względu na prawo cytatu będące częścią prawa dozwolonego użytku – jeśli cytujesz, w sposób opisany w ustawie, to nie musisz prosić o zgodę (tylko w niektórych wypadkach musisz mimo to zapłacić ustawową opłatę). Problem polega na tym, że zakres dozwolonego cytowania (jak dużo?) jest niejasny.

  11. Rozumiem, Alek – to niepotrzebnie namieszałem Ryfce w głowie.
    Dzięki za wyjaśnienie i przepraszam za spowodowanie jeszcze większego zamieszania.

  12. Tu fajny artykuł na temat prawa cytatu: http://itlaw.computerworld.pl/index.php/2008/01/04/prawo-cytatu-w-internecie/

    I fragment, który chyba sporo wyjaśnia:
    „dzieło, w którym umieszcza się cytat z cudzej twórczości musi być samodzielnym, chronionym przez prawo autorskie utworem. W związku z powyższym, jeśli brak jest własnej twórczości, to niemożliwe staje się również korzystanie z prawa cytatu. Dlatego też opublikowanie cudzych fotografii albo cudzego tekstu z własnym bardzo krótkim komentarzem nie mieści się w ramach dozwolonego cytatu.”

    No właśnie, a niestety większość osób, które wykorzystują nasze zdjęcia prowadzi blogi typu: „oto co fajnego dziś znalazłam w necie”. „Własnej twórczości” się tam nie uświadczy, tylko zdjęcia z innych blogów czy galerii.

  13. Ja prosiłam harel o możliwość skorzystania z jej tekstu do mojego artykułu Z PODANIEM ŹRÓDŁA NA TEKST ORYGINALNYi link do harel ale się oczywiście nie zgodziła no i jej odpowiedź nie brzmiała miło, więc uznałam,że po prostu myśli się zbytnio nad sobą.

  14. Harel jest bardzo sympatyczną osobą, jakiś czas temu poprosiłam ją o kilka wypowiedzi dla mojego bloga, korespondencja była sprawna, sympatyczna i konkretna. Dostałam również pozwolenie na wykorzystanie zdjęcia Harel z zastrzeżeniem, aby podać źródło. Pełen profesjonalizm.