W Amsterdamie trwa właśnie konferencja Economies of the commons, której przewodnim hasłem jest tworzenie instytucji zapewniających kulturowym dobrom wspólnym – przede wszystkim tym cyfrowym – długofalową zdolność trwania (po angielsku brzmi to zgrabniej: sustainability). Nagrania z konferencji będą (a może już są) dostępne w sieci.
Trzy sesje pierwszego dnia były poświęcone archiwom online tworzonym przez nadawców europejskich; międzynarodowym projektom powstającym wokół idei Europejskiej Biblioteki Cyfrowej (EDL) oraz… „commons based peer production” na przykładzie dwóch oddolnych projektów, czyli Big Buck Bunny (nowy film animowany wyprodukowany przez Blender Foundation) oraz Steal This Film.
To pierwsza ciekawa sprawa – konferencja stara się uchwycić procesy zarówno instytucjonalne, jak i oddolne. Okazuje się jednak, że trudno te dwa światy ze sobą połączyć. Europejskie projekty bibliotek i archiwów, finansowane przez EU, traktują użytkowników nadal jako odbiorców, a za partnerów producenckich uznają jedynie duże instytucje pamięci – co w czasach Youtube może zaskakiwać. Lepiej wypadają archiwa audiowizualne nadawców, w których dużo myśli się o interaktywności – ale same treści nadal pochodzą wyłącznie z „oficjalnych” źródeł. Sprowadza się to z jednej strony do niewystarczających prób redefinicji, czym jest dziedzictwo w czasach, gdy z łatwością zachowujemy także kulturę oddolną i popularną – a z drugiej do braku zaufania do coraz liczniejszych archiwistów – amatorów. Jak słusznie zauważył jeden z moderatorów, w świecie archiwów dopiero trwa zmiana paradygmatów. Różnicę między dwoma typami archiwów ilustruje porównanie tradycyjnego archiwum audiowizualnego, w którym wykorzystuje się powiedzmy 5% magazynowanych treści, z Youtube, gdzie podobno sprawdza się koncepcja długiego ogona i około 95% materiałów jest oglądane. Niemniej sam fakt, że prelekcji Jamie Kinga z League of Noble Peers słuchają przedstawiciele archiwów i nadawców europejskich, jest na pewno krokiem naprzód.
Konferencja pokazuje, jak wiele dzieje się obecnie w Europie, jeśli chodzi o archiwizację cyfrową – nastawioną nie tylko na [preservation], ale także na zapewnienie dostępu. Jak to ujął Pelle Snickers ze szwedzkiego SLBA, w dobie internetu ograniczanie dostępu do przestrzeni fizycznej archiwum jest niczym przykuwanie średniowiecznych Biblii do pulpitu . Łańcuchem zazwyczaj okazują się być prawa autorskie, które w obecnej postaci rodzą problem utworów osieroconych i ogólnie powodują liczne problemy dla archiwów – zdolnych udostępniać dzieła, ale nie posiadających odpowiednich praw. Snickers dodał, że archiwum należy dziś traktować jako proces wgrywania i zgrywania treści, dziejący się w czasie, a nie w kategoriach zdefiniowanej przestrzeni.
Przykłady są fascynujące – brytyjskie BFI udostępnia 500 godzin treści w ramach sieci edukacyjnej objętej wyjątkami w prawie autorskim. Duńskie archiwum Kulturarv (tworzone przez nadawcę publicznego DR) otrzymało w 2007 roku jedną czwartą sumy potrzebnej na dygitalizację całego dziedzictwa audiowizualnego Danii – i eksperymentuje z różnymi formami archiwów audiowizualnych: trwający obecnie projekt Bonanza pozwala internautom głosować, jakie filmy zostaną udostępnione w pierwszej kolejności. U nas w Polsce nie widać zmiany od czasu konferencji „Kultura 2.0”, gdy przedstawicielka polskiego radia skupiła się na kwestiach archiwizacji oryginalnych taśm z nagraniami i chwaliła się liczbą płatnych licencji na wykorzystanie treści z archiwum.
Do tego należy dodać szereg inicjatyw europejskich zaprezentowanych w drugiej sesji: europejską bibliotekę cyfrową Europeana oraz związane z nią projekty archiwizacji materiałów telewizyjnych (Video Active) czy zbiorów kinematograficznych (European Film Gateway). Tu jednak, jak już wspominałem, rzucał się w oczy przestarzały sposób myślenia – archiwizacja przepastnych zbiorów archiwów oficjalnych powinna oczywiście być dzisiaj priorytetem, ale warto też mieć świadomość, że projekty oddolne archiwizują czasem równie dokładnie, tylko bardziej skutecznie (często wynika to oczywiście z faktu, że nie spowalniają ich trudności z prawami autorskimi).
W trakcie tej sesji po raz kolejny zaskoczył mnie brak polskich partnerów w konsorcjach europejskich. Wydaje się, że podczas gdy w EUropie trwa w najlepsze budowa i eksperymenty z archiwami audiowizualnymi, gdy przodująca w tych kwestiach Holandia wyłożyła na ten cel, w ramach projektu Images for the Future ponad 170 milionów euro, w Polsce mamy jak na razie jedynie zapis o projekcie „prezentacji i udostępnianiu zasobów archiwalnych audio i wideo” w Planie informatyzacji państwa 2007-2010.