Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości

9.06.2008
poniedziałek

Pustki na sali to mniejszy problem niż pustki w sieci

9 czerwca 2008, poniedziałek,

Przeczytałem u Edwina Bendyka o relacji Macieja Kuźmicza z Debaty Tischnerowskiej nt. polityki i zmian klimatycznych.

Podobno na sali było 150 osób, więc AudiMax świecił pustkami. Kuźmicz stwierdza, że jest tak, bo w Polsce nikogo globalne ocieplenie nie interesuje, a Bendyk dodaje, że winny jest przede wszystkim brak dobrej komunikacji między naukowcami i politykami, niezbędnej dla zaistnienia debaty publicznej na odpowiednim poziomie.

150 osób to rzeczywiście niedużo – sam wybierałem się na to spotkanie, ale nie dotarłem. Zastanawiałem się jednak, dlaczego w spotkaniu nie bierze udział żaden przedstawiciel nauk ścisłych? Po liście panelistów (bo występował nie sam Giddens, o którym głównie pisze Kuźmicz) można się było spodziewać, że dyskusja pójdzie w kierunku odpowiedzialności biznesu wobec zmiany klimatycznej. Co oczywiście też jest ciekawym tematem, ale nie dotykającym sedna problemu. I w takim wypadku dużo ciekawsze byłoby zaprezentowanie osiągnięć awangardy zielonego designu / przemysłu.

Ale przede wszystkim mam wrażenie, że nawet pełny AudiMax niewiele by zmienił – na sali byłoby kilkaset osób więcej, i w relacjach możnaby pisać, że sala pękała w szwach. Ale co z tego? Mam wrażenie, że w debatach „publicznych” w Polsce często uczestniczy nie więcej niż kilka tysięcy, a może nawet kilkaset osób. Przyzwyczailiśmy się do tej elitarności (marginalności) i w jej ramach 150 to mało, a powiedzmy 500 to już dużo.

Stawką tymczasem powinno być radykalne poszerzenie grupy uczestników – w czym mogą pomóc, jak sądzę, nowe media.

Rozwiązanie jest oczywiście banalne: webcasty, a przede wszystkim nagrania imprez.

Tymczasem z ostatniej Debaty Tischnerowskiej pozostał plakat-zapowiedź na stronie organizatorów oraz kilka notatek, np. wpis Kuźmicza czy doniesienie IAR. Może jest jeszcze za wcześnie, może trwa np. obróbka nagrań – sądzę, że nie. Choć zapewne nawet któryś z panelistów miał telefon z dyktafonem, który wystarcza, by nagrać takie spotkanie (potem można je wrzucić na jeden z wielu darmowych serwisów do przechowywania plików audio-wideo).

Problem jest bardziej ogólny: wszyscy pogodziliśmy się z małą skalą wielu wydarzeń wymuszoną przez lata przez koszty ich rejestracji i dystrybucji – które w ostatnich latach oczywiście gwałtownie, niepostrzeżenie zmalały. Odbywają się więc setki koncertów, wykładów, spotkań, które mogłyby zostać zarejestrowane, by uwolnić się od danego miejsca i czasu.

Oczywiście, wymogi spotkań na żywo (kameralność, autentyczność, itp.) czasem kolidują z tym, co umożliwiają media cyfrowe: (trwała rejestracja, publiczny dostęp, itd.). Ale w wielu wypadkach tych sprzeczności brak.

Wydaje mi się, że wprowadzenie reguły rejestracji i swobodnego udostępniania nagrań, wraz ze szkoleniami dla organizatorów różnego rodzaju imprez i zapewnieniem odpowiedniej (prostej) infrastruktury, jest jednym z rozsądniejszych działań, jakie mogłyby podjąć instytucje finansujące różnego rodzaju imprezy kulturalne i naukowe. Możliwe wręcz, że sfinansowanie nagrania jakiegoś programu jest bardziej racjonalne, niż sfinansowanie spotkania o podobnym charakterze.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 4

Dodaj komentarz »
  1. no wlasnie – takie wydarzenia zaslugują na lepsza reklme.. warszawa moglaby sie dorobic profesjonalnego serwisu www w ktorym – wszyscy umowimy sie że będzie ogloszenie o kazdym evencie.. informacje taka niech przesla do siebie chociazby uniwersytety.. ciekawe wyklay i konferencje.. i jeszcze niech sie pobieraja do kalendarza google.. albo przynajmniej niech placowki naukowe same sobie zrobia po takiej jednej stronie..

  2. Oczywiscie warto nagrywac – ale nie nalezy przeceniac wartosci takich nagran – duzo wydajniej sie czyta niz odsluchuje/oglada.

  3. @Ola
    jeden wspólny serwis byłby piękny, ale wydaje mi się mało realny. jedynie chyba Google znajduje się w takim punkcie, z którego mógłby próbować zebrać razem wszystkie wydarzenia z jednego miasta i jednego dnia (pewnie w koncu to zrobi).

    @zbigniew lukasiak
    to prawda, ale transkrypcja kosztuje. pieknym rozwiazaniem bylaby oczywiscie ‚transkrypcja wolontariacka’, ale to takze mozolny proces, ktorym ktos musi zarzadzac

  4. dla porównania polecam stronę http://fora.tv