Najnowsza książka Cory’ego Doctorowa to w pewnym sensie „Szatan z VII klasy” skrojony na miarę czasów internetu. Jednak to nie tylko wciągająca powieść młodzieżowa o ciemnej stronie amerykańskiej „wojny z terrorem”, ale też niemal gotowy – zwłaszcza w połączeniu z umieszczonymi w sieci dodatkami – poradnik dla młodych hakerów.
„Little Brother” to historia grupy amerykańskich nastolatków, którzy wpadają w poważne kłopoty z jednej tylko przyczyny – nieźle znają się na komputerach i cenią sobie prywatność, co w dobie coraz bardziej powszechnej kontroli i inwigilacji okazuje się być przestępstwem. Książka, choć wyraźnie skierowana do młodszych ode mnie czytelników, wywoływała u mnie skojarzenia z ostatnia powieścią Gibsona. W jednej i drugiej pojawiają się tajne służby, przestraszone nastolatki i najnowsze technologie. Technofetyszyzm Doctorowa podszyty jest jednak znacznie bardziej jednoznacznym zaangażowaniem ideologicznym – jego książka to chwilami instruktażowa agitka dla młodych buntowników. Biblia nastoletnich geeków-aktywistów. Trzeba dodać, że wzorcowo wręcz opracowana.
„Małego brata” można ściągnąć z sieci bezpłatnie w różnych formatach (ja swoją kopię czytałem na przenośnej konsolce PSP), co w wypadku tekstów Doctorowa jest standardem. Oprócz tego w sieci umieszczono jednak też materiały dla nauczycieli, którzy chcieliby wykorzystać książkę na lekcjach, a w serwisie Instructables uruchomiono specjalną podstronę, szczegółowo opisującą jak robić to, co bohaterowie „Małego brata” – szyfrować pocztę, zorganizować flash mob, wykryć miniaturową kamerę, ale i podświetlić drinki diodami LED… Sądzę, że przy całym swoim przerysowaniu jest to książka ważna – nie mam wątpliwości, że w przyszłości wielu aktywistów internetowych będzie powoływać się na tę pozycję jako swoje główne źródło inspiracji.
Pomysłowo rozwiązany został też problem przelewów od internautów, którzy przeczytali książkę za darmo i chcieliby dać finansowy wyraz swojemu uznaniu dla autora – Doctorow nie chce pieniędzy dla siebie, bo uważa, że nie byłoby to w porządku w stosunku do wydawców. W zamian zachęca internautów, by zaglądali na specjalnie przygotowaną stronę internetową, gdzie znajdą namiary na szkoły i biblioteki, dla których mogą zamawiać książkę w sklepach internetowych.