Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości

6.11.2008
czwartek

Zbyt dużo „kopiuj/wklej”, zbyt mało „nowy” i „edytuj”

6 listopada 2008, czwartek,

Zauważyliśmy z Alkiem, że najwięcej emocji wzbudzają ostatnio wpisy o edukacji medialnej. W komentarzach często pojawia się – słuszny skądinąd argument – że nauczyciele i tak zawsze będą gorzej od uczniów przygotowani do pracy z nowoczesnymi technologiami. Wydaje mi się jednak, że przeceniamy znaczenie tej kwestii.

Edukacja medialna – a może edukacja w ogóle – to dla mnie próba pokazywania, że można wyjść poza utarte schematy interpretacyjne, wydobyć to, co ukryte, stworzyć coś nowego, często zupełnie wbrew intencjom producenta. Chciałbym, by e.m. nie była nauką obsługi edytora tekstów i programu antywirusowego; raczej szczepionką na bierne podejście do mediów. Znów wracam do tematu, który szalenie mnie frustruje – choć nie znam żadnych statystyk, które mogłyby to potwierdzić, to mam poczucie, że za dużo w Polsce piratów, za mało hakerów. W polskim internecie niewiele jest innowacji, za to dużo kopiowania (i to nie tylko w sensie kopiowania plików, ale też kopiowania pomysłów). Dlatego nie widzę powodów, dla których znaczna część lekcji e.m. mogłaby obyć się w ogóle bez sprzętu, a skoncentrować na krytycznym i kreatywnym myśleniu z wykorzystaniem choćby głośnego od jakiegoś czasu „hakowania Ikei”.

Przeróbki ikeowskich mebli, stojących w wielu domach (kto nie ma/nie miał stolika Lack?) to dla mnie świetny przykład twórczego myślenia i obchodzenia pozornych ograniczeń. Niektóre prace z niedawnego konkursu po prostu powalają. Ciekawe przykłady można znaleźć też na blogu Ikea Hacker lub w serwisie Instructables. Może więc nauczyciel (lub – ze względu na postawę MEN – ktokolwiek inny, pełniący jego rolę) mógłby na początek zrobić coś niezwykłego z kartonem po lampie, a później z kolei dać się „zagiąć” uczniom, którzy coś równie spektaularnego zrobią w sieci? Wydaje mi się, że najważniejsza jest idea, by postępować niezgodnie z instrukcją – bez względu czy chodzi o meble, czy o program telewizyjny. Zadanie nauczyciela to nie pokazanie, że przy hasłach w Wikipedii jest przycisk „edytuj”, tylko że warto z niego korzystać.

A przy okazji – dzięki komentarzom do wcześniejszych notek trafiliśmy na Mediolokację – świetnego bloga o edukacji medialnej. Polecamy i wrzucamy do linków.

Na zdjęciu: lampa z kartonu po lampie, projekt Lisette Haasnoot

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 3

Dodaj komentarz »
  1. Również nad tym boleje bo kończyłem już 3 letnie liceum, które jest de facto kursem przygotowującym do matury. A w takiej formie edukacji nie ma niestety miejsca na odstępstwa, własne wizje. Jest tylko „parcie na realizacje programu” i schematy co szczególnie boli przy pisaniu wypracowań na języku polskim gdzie za wyrażanie własnej opinii można nawet dostać niższą ocenę.

  2. Ja konczylam 4-letnie liceum i parcia na kreatywnosc tez nie bylo. Znalam pare mlodych i rzutkich naucczycieli, ktorzy wieecej niz w pokoju nauczycielskim przebywali z uczniami, potrafili bawic sie z dziecmi a’la ta lampa z kartonu po lampie. Nie wiem czy panstwo wiecie ale to sa czarne owce w szkolach:( Zawyzaja poziom. Nauczyciele nie lubia lekcji kreatywnosci czy kreatywnych zajec bo te kosztuje wiecej czasu i energi. Ostatnio pewna nauczycielka sama sie przyznala, ze nie wprowadza prac zespolowych bo jest za glosno. Lepiej zadac cos do czytania i posieddziec w ciszy do dzwonka. Wszyscy pamietamy bylejakosc szkoly. Nic sie nie zmienilo. Daremne Panskie wolania.

  3. nie3 da sie ukryc