Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości

1.12.2008
poniedziałek

Barack Obama stosuje licencje Creative Commons

1 grudnia 2008, poniedziałek,

(Poniższą wiadomość dostałem z serwisu mikroblogowego Identi.ca – i był to mój mikro-moment, w którym poczułem, że jestem niczym stacja telewizyjna przerywająca wiadomość, by nadać specjalny komunikat).

Larry Lessig właśnie poinformował, że Change.gov, strona zespołu prezydenta-elekta Baracka Obamy, zmieniła warunki licencyjne i jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa. Wybrana licencja – najbardziej otwarta z opracowanych przez Creative Commons – zezwala na dowolne wykorzystanie materiałów, pod warunkiem podania autora i źródła utworu.

Wcześniej wspominałem o koncie prezydenta-elekta w serwisie Flickr, również dostępnym na licencji CC. Planowałem też napisać o kilku innych dobrych znakach, świadczących o tym, że prezydent jest do pewnego stopnia „born digital” i może rozumieć znaczenie wolności dla kultury cyfrowej. Teraz mamy tego bezsprzeczny dowód.

Zmiana licencji jest w dużej mierze symbolicznym gestem – bo Barack Obama wkrótce zostanie prezydentem i na mocy amerykańskiego prawa wszystkie dokumenty tworzone przez jego administrację nie będą objęte prawem autorskim.

Stany Zjednoczone tym różnią się od Polski, że publiczny status materiałów rządowych jest bezspornie określony przez prawo. W Polsce dokumenty i materiały urzędowe również nie są objęte prawem autorskim – ale nie jest jasna ich definicja. Wydaje się, że spora część dokumentów nie podpada pod definicję tych dokumentów i materiałów (w jej przyjętej interpretacji) – istnieje więc pole do stosowania wolnych licencji. (Na razie jedynie urząd Prezydenta RP udostępnia zdjęcia na licencji GFDL).

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 10

Dodaj komentarz »
  1. A Adolf Hitler był wegetarianinem…

  2. z tymi informacjami/ zasobami będącymi w posiadaniu administracji polskiej jest ogólnie rzecz biorąc problem. Skoro można było otrzymać kod źródłowy do oprogramowania ZUS (orzeczenie NSA), to znaczy, że wiele informacji można uzyskać. Problemem w polskim prawie jest nieuregulowanie kwestii powtórnego wykorzystania informacji sektora publicznego. W MSWiA właśnie zabierają się do nowelizacji nakazanej przez Komisję Europejską, to może być ciekawe.
    pozdrawiam

  3. poprzedni link podałam zły 🙂 prosze o ew. poprawkę.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Dobrze, ale mamy tu do czynienia z platformą dla treści, które publikują pierwszoligowi polityce. Będą one zatem przedmiotem nieustającego zainteresowania mediów i komentarzy rozmaitej maści „specjalistów”. To rzeczywiście ciekawe, że ludzie Obamy i Bidena zdecydowali sie na taki krok. Ale jakie ma to znaczenie, jeśli ten serwis będzie i tak non stop prześwietlany? Czy ktokolwiek sądzi, że Obama pozwałby jakieś nieprzychylne mu medium, np. Fox News dlatego, ze „bezprawnie” wykorzystuje treści zamieszone na jego stronie internetowej? Albo jakiegoś blogera? Nie widzę tu powodu do wielkiego zachwytu.

    Tak na marginesie – ciekawe, czy w Polsce pojawi sie w najbliższych latach taki popkulturowy kandydat na prezydenta. I ciekawe, jak szybko upadnie jego mit. Tyle się mówiło o analogiach Obama-JFK, a dla mnie to wciąż model a la Tony Blair. Popowy władca, co czytał „NME” i kumplował się z armią celebrytów, by przekonać, się, że polityczna narracja zaoferowana ludziom przez jego program zjadła samą siebie. Nie ma najmniejszych powodów, by przypuszczać, że schemat się nie powtórzy 🙂

  6. noga (wzorem Czarnego Brata) też wspiera Creative Commons i zezwala na publikowanie swych zdjęć – ale zawsze z podaniem źródła!
    http://nogalalki.blox.pl

  7. Ja też postrzegam to jako gest symboliczny, ale dla mnie istotny w sensie wprowadzania dyskusji o wolnych licencjach do absolutnego mainstreamu sfery publicznej. I w tym sensie to jest ważne, pomijając całą kwestię Obamy i pewnie nieuchronnego rozczarowania, jakie czeka jego entuzjastów. Choć czas pokaże, może jednak oprócz uśmiechów i innowacyjnego marketingu politycznego coś z otwarcia na oddolną energię przeniknie do struktur władzy, choć nie mam złudzeń, że wiele.

  8. Oczywiście że jest to (także) gest symboliczny, ale chciałbym zauważyć że kampania Obamy od samego początku w dużej mierze opierała się na np. oddolnej (samo)organizacji wolonatariuszy. Teraz na change.gov odbyłą się dyskusja o opiece zdrowotnej, również przy użyciu oddolnych mechanizmów (pisałem o tym na moim blogu, http://www.spinroom.pl ) Zmiana licencji wpisuje się w pewną logikę działań zaplecza prezydenta-eletka, chociaż oczywiście nie oznacza to że Obama jako prezydent będzie w pełni „oddolny”.

  9. to jest właśnie sedno dyskusji – co innego zrobić kampanię wyborczą korzystając z narzędzi 2.0, a co innego zmienić (choć trochę) sposób rządzenia. niemniej nawet jeśli miałoby się okazać, że pewne ruchy dyktowane są względami wizerunkowymi, to nie znaczy, że nie mogą być pożyteczne, jak stosowanie CC właśnie.

  10. @JD

    powód nad zachwytem dla mnie jednak jest – ważny jest kontekst: 26 listopada wytknięto Obamie, że choć wcześniej opowiadał się za udostępnieniem na wolnych licencjach zapisów debat między kandydatami na prezydenta, to jego strona, change.gov, jest dostepna na zasadzie „pelne prawa zastrzezone”. minal tydzien, i warunki licencyjne sie zmienily na bardzo liberalne CC BY.

    Twoj argument, ze strona i tak bedzie przeswietlana i wykorzystywana, wiec zapis nic nie zmienia, jest niesluszny – bo zapis licencyjny robi roznice miedzy pelna przejrzystoscia a ulokowaniem wszelkiego wykorzystania w szarej strefie.

    poza tym, jeszcze raz powtorze – to glownie gest symboliczny. jak wiele uzyc licencji CC (np. na tym blogu, ktorego nikt jakos nie ma potrzeby kopiowac albo remiksowac 😉 )

  11. @Alek

    Odnośnie tego „prześwietlania strony”: obecność pewnych treści w kanałach komunikacyjnych bywa tak dobitna, że ciężko owe treści uważać za przedmiot prawa autorskiego. Oczywiście, raczej na mocy swoistego prawa zwyczajowego… Chciałem tylko zaznaczyć, że sztab Obamy i Bidena ścigający jakiegoś blogera lub redaktora niewielkiej gazety za „bezprawne” wykorzystanie tekstu z jego strony byłby zwyczajnie śmieszny, a z politycznego punktu widzenia byłby to strzał w kolano. Krótko mówiąc, czy taki Obama z retoryką, którą posługiwał się podczas kampanii mógłby sobie pozowlić na inne podejście do kwestii wykorzystywania jego treści (zwłaszcza teraz, przed zaprzysiężeniem)? Nie… Ironicznie podchodzę do specyfiki tej sytuacji, w żadnym wypadku nie do symbolicznego faktu wykorzystania licencji CC przez najważniejszego aktora światowej polityki.