Na portalu Edunews ukazał się ciekawy artykuł Sabiny Furgoł i Lechosława Hojnackiego pt. „Informatyzacja szkoły może być krokiem wstecz. Dwie synergie”. Jego autorzy dowodzą, że informatyzacja szkół, będąc jedynie środkiem do określonych osobno celów, nie musi powodować reformy edukacyjnej – synergia sprzętu i metod nauczania może tylko wzmocnić dominującą dzisiaj „dydaktykę instrumentalną”.
Teza oczywiście nie jest nowa – ale podoba mi się, że zostaje ona w tym krótkim artykule wyrażona wprost.
Tak więc reforma edukacyjna, będąca „dobrą synergią” technologii i metod, a nawet wizji nauczania, zależy przede wszystkim od odpowiedniego zdefiniowania celów, a nie nasycenia szkół sprzętem:
Zasadniczym celem jest kształcenie określonych kluczowych umiejętności, ważnych z punktu widzenia całożyciowej edukacji oraz nowoczesnego rynku pracy.
W połowie tekstu znajduje się szczególnie przydatna tabela porównująca dwie synergie – z dydaktyką instrumentalną i z orientacją nastawioną na uczenie się zaangażowane.
Natomiast na koniec autorzy wymieniają warunki sukcesu – podkreślając kluczowe znaczenie zmiany postaw i praktyk nauczycieli. Okazuje się, że problemem jest proces nauczania nie tylko uczniów, ale samych nauczycieli – systemy kształcenia i doskonalenia, podobnie jak systemy oceny, same są przykładem dydaktyki instrumentalnej.
4 lutego o godz. 15:53 41395
Owszem, teza nie jest nowa ale słuszna. Autorzy artykułu posłużyli się tu bardzo dobrym i reprezentatywnym przykładem prezentacji – to akurat jest nie tylko kłopot szkolny ale także zmora wszelkich działań szkoleniowych, zwłaszcza tych angażujących osoby dorosłe.
Prezentacja ma służyć jako szkielet – swoistego rodzaju GPS dla prowadzącego, a nie być wykładem, który on czyta – można się domyśleć, że tak jest w przykładzie podawanym w ww. artykule po opisie nauczyciela: prezentacja była długa i trudna. Zawsze istnieje ryzyko przerzucenia odpowiedzialności za proces nauczania na prezentację zwłaszcza, że nauczyciele często przywiązują się do wypracowanego schematu nauczania i lubią tego typu środki, które ich odciążają. Kiedy są zadowoleni – wtedy gdy uczniowie piszą sprawdzian lub oglądają film:) …ewentualnie jak przychodzi praktykant/praktykantka
Od dłuższego czasu pracuje nad tym jak przygotować cykl szkoleń dla nauczycieli, który zmieniłby ich nastawienie a nie tylko nauczył jak posługiwać się programami komputerowymi. Ja bym weszła głębiej w analizę warunków sukcesu, którą przygotowali autorzy artykułu i zajęłabym się warunkami skuteczności punktu: sukces kształcenia i doskonalenia nauczycieli.
Co jest do tego potrzebne:
– oswojenie nauczycieli ze sprzętem,
– uzyskanie przekonania o własnej skuteczności w pracy ze sprzętem,
– odpowiedź na pytanie; do czego on mi ma służyć?
– odpowiedź na pytanie: do czego może służyć, a do czego nie?
– czego uczniowie dodatkowo mogą się nauczyć poprzez włączenie mediów w proces nauczania danego przedmiotu?
– jaka jest specyfika dzieci, z którymi pracuje w tej szkole – gdzie są ewentualne braki – w kwestiach osiągnięć szkolnych czy psych-społecznych czynnikach (do czego przy okazji media mogą służyć) – tutaj przykład w kontekście przygotowania młodzieży do wypuszczania na rynek pracy – media (np. praca z kamerą) doskonale mogą przygotowywać młodzież do rozwijania tzw. inteligencji zawodowej a raczej rekrutacyjnej (tylko w tym przypadku używam tego zwrotu), obeznania z sytuacją obserwacji, oceny i prowadzenia ważnych rozmów,
– jakie są moje opory, obawy i korzyści z pracy z nowym sprzętem?
– konieczne jest zastosowanie mediów do procesu oceniania czy ułatwienia sporządzania nauczycielom sprawozdań tak aby sami dostrzegli obiektywną wartość tego typu metod,
– ułatwienia ze strony organizacji szkoły do wysyłania nauczycieli na szkolenia – jest teraz coraz więcej programów, które mają pokazywać nauczycielom wykorzystanie i rolę mediów w szkole – tylko że jak oni mają z nich skorzystać skoro nie dostają możliwości bycia nieobecnym przez kilka dni…
i szereg innych czynników, o które warto zadbać.
Konieczne jest „wyłapanie” w szkołach tych nauczycieli, którzy na pewne ww. pytania już sobie odpowiedzieli i uczynić ich odpowiedzialnymi za przekazywanie tej wiedzy dalej – to rodzi dodatkowo zbiorową odpowiedzialność i wsparcie w potencjalnych trudnościach, które mogą się pojawić przy okazji wdrażania tego typu metod.
Zgadzam się też z bardzo ważną tezą postawioną w artykule: „Jest dziś NA PEWNO ostatni dobry moment na rozpoczęcie procesu zmiany wzorów nauczania, w tym roli komputera w pedagogice szkolnej”.
5 lutego o godz. 18:16 41399
Bardzo mnie ucieszyły Państwa (Alka i Joli) opinie.
W naszym tekście (i tak przydługim ze względu na wymagania użytego medium) zestawiliśmy tezy:
1. Zastosowanie przez nauczyciela TI raczej wzmacnia preferowane przez niego podejście pedagogiczne, niż skłania go do zmiany preferencji
oraz
2. W Polsce bardzo głęboko zakorzenione jest coraz mniej przystające
do potrzeb szkoły podejście behawioralne i przeświadczenie o
najlepszej roli nauczyciela jako mistrza oraz głównego źródła informacji i oceny.
Pani przypomniała jeszcze inny ważny aspekt: niektórzy nauczyciele odkrywają także w TI sprzymierzeńca w walce o prawo do świętego spokoju i wypoczynku podczas zajęć (ale to już zupełnie inna historia).
Naszym zasadniczym postulatem jest pilna potrzeba głębokiego przemodelowania kształcenia i doskonalenia nauczycieli oraz systemu motywacyjnego szkoły. Proszę zauważyć, że uściślone przez Jolę (skądinąd słusznie) warunki sukcesu kształcenia i doskonalenia, same z siebie nadal nie prowadzą do wyeliminowania problemu nazwanego przez nas niepożądaną synergią. Np. nawet głęboko przemyślane odpowiedzi na Pani pytania (do czego [komputer] może/ma/nie ma służyć), będą u różnych nauczycieli bardzo różne i niekoniecznie korzystne z przyjętego w tekście widzenia. Także postulowane przez Panią ułatwienia w kierowaniu nauczycieli na szkolenia same w sobie nie muszą rozwiązywać żadnych problemów. Z naszych doświadczeń wynika np., że w aktualnych konkursach o finansowanie nader łatwo wygrywają szkolenia i inne przedsięwzięcia edukacyjne o anachronicznej strukturze, jako proste, tanie, zrozumiałe dla asesorów i decydentów, łatwe w realizacji i o łatwo mierzalnych efektach. Umiejętność określenia potrzeb szkoleniowych przez nauczycieli oraz osoby delegujące ich na szkolenia, a także cały rynek szkoleń nie wydają się być wystarczająco dojrzałe, by przedsięwzięcia nie prowadzące do korzystnych zmian były samoczynnie eliminowane.