Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości Kultura 2.0 - Cyfrowy wymiar przyszłości

28.07.2009
wtorek

Zrobotnicy (inaczej mówiąc, Tworzyciele)

28 lipca 2009, wtorek,

Czytam właśnie „Makers”, nową powieść Cory’ego Doctorowa, publikowaną za darmo, w odcinkach, przez wydawcę (Tor) na swoim portalu.

(Na marginesie, czego też ten Doctorow nie wymyśli, jeśli chodzi o innowacyjne modele dystrybucji! – rozdawał już książki za darmo w sieci w chwili publikacji, teraz robi to jeszcze przed publikacją. Żeby było ciekawiej, każdy fragment jest opatrzony ilustracją – i gdzieś w okolicach odcinka ósmego okazało się, że ilustracje są elementami sprytnej układanki, udostępnionej przez wydawnictwo czytelnikom do zabawy.)

Książka nazywa się makers, a Doctorow, podobnie jak William Gibson czy Warren Ellis napisał SF, które dzieje się w przyszłości dziwnie bliskiej. Mam wrażenie, że ta metoda pisania polega na wynajdywaniu co dziwniejszych zjawisk i przesuwaniu ich z marginesu do mainstreamu fikcyjnego świata. Powstaje fikcja, która ma się do „tu i teraz” niczym język czeski do polskiego.

Po pierwszych rozdziałach wydaje mi się, że jest to książka świetna – a przede wszystkim dotycząca ważnego niszowego zjawiska, jakim jest ruch tytułowych „makersów”.

(Tu, jak co pewien czas, mam kłopot z tłumaczeniem – zrobotnicy? a może robotniacy? robacy? zroboty?).

Próbowałem znaleźć odpowiednią definicję – najlepsza, jaką znalazłem, to podtytuł książki wydanej przez twórców pisma „MAKE”:

„All Kinds of People Making Amazing Things in Backyards, Garages, and Basements”

Chodzi o ludzi, którzy robią rzeczy – złote rączki, majsterklepki, rzemieślników, ale w wydaniu cyfrowym. Patrząc na sprawę z nieco innej strony, chodzi o przejście od XX-wiecznej fabryki „z powrotem” do manufaktury, ale XXI-wiecznej (trochę analogicznie do przejścia do powtórnej oralności). Doctorow opiera się na założeniu, że dystrybucja sieciowa, w połączeniu z nowymi metodami szybkiego projektowania i spersonalizowanej produkcji umożliwiają tworzenie w mikro-skali produktów znanych dotychczas jedynie z taśmowej makro-produkcji (o „domowych fabrykach” i Neilu Gershenfeldzie, który promuje ten koncept, pisał już jakiś czas temu Edwin Bendyk).

Do tego Doctorow dorzuca szereg pomysłów z niedalekiej przyszłości, a zarazem jak najbardziej na czasie: społeczeństwo amerykańskie po wyraźnym kryzysie finansowym, „New Work” jako nowa wersja „New Deal” (czyli coś, co Obama mógłby wymyśleć), połączone firmy Kodak i Duracell, które z masowej produkcji przerzuciły się na wsparcie sieci manufaktur (czyli to, co już robią portale społecznościowe z treściami niematerialnymi, a Etsy z rękodziełem). I tak dalej.

Jest to przy tym wizja niezmiernie pozytywna – zrobotnicy jako lekarstwo na bolączki dzisiejszych czasów (wystarczy wspomnieć, że szybko zidentyfikowaną grupą docelową dla chałupniczej produkcji okazują się biedni i bezdomni). Oczywiście to dopiero 1/10 powieści i jeszcze dużo może się wydarzyć.

Idea „zrobotników” jako klasy społecznej, modelu produkcji ale też stylu życia wydaje mi się przekonująca i ważna. Mam wrażenie, że „maker” niedługo zastąpi hakera, jako archetyp dla cyfrowego pokolenia. Haker to dobrze znany etnografom bricoleur, opisany przez Levi-Straussa (cytat za Derridą, znaleziony w sieci):

„Bricoleur zdaniem Lévi-Straussa to ktoś, kto korzysta ze ?środków znajdujących się pod ręką?, tzn. tych, które znajduje w pobliżu do dyspozycji, które tam już są, które nie były specjalnie wymyślone ze względu na operację, do której mają zostać użyte i do której stara się je przystosować na drodze prób i błędów, nie wahając się ich zmienić, kiedy tylko okazuje się to konieczne, czy też spróbować kilka naraz, nawet jeśli ich forma i pochodzenie są heterogeniczne, itd.”

Maker to haker działający w sytuacji, w której dostępne pod ręką jest właściwie wszystko – nie trzeba już kombinować i sklecać mozolnie elementów, można po prostu tworzyć. W felietonie dla Locus Magazine Doctorow stwierdził niedawno, że dzisiaj posiadanie świadomości, że coś można zrobić niemalże oznacza, że potrafimy to coś zrobić. „Fakty są tanie” i dają się zguglować, pisze Doctorow – dlatego podstawowym zadaniem zrobotników jest wymyślanie nowych pomysłów – nabywanie świadomości, że coś można zrobić.

Ale idea „makerów” ma też wymiar materialny – przekłada etos i metody pracy hakera z kodu na fizyczne przedmioty. Z tej perspektywy zrobota będzie coraz częściej odskocznią dla osób zbyt wiele obcujących z komputerami, kodem i tekstem – które w wolnym czasie będą robić na drutach lub hodować pomidory.

Jeśli macie wątpliwości co do siły idei zroboty, poniższe hasło, wymyślone przez Matta Jonesa, rozeszło się po Sieci niczym świeże bułeczki.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 14

Dodaj komentarz »
  1. A co się dzieje z rssami? Bo mówiąc najdelikatniej 😉 ich treść odbiega od treści wpisów.

  2. W Makroskopie Pana Bendyka jest to samo. Apel do admina strony – zróbże coś z tym!

  3. Tworzyciele.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Zastanawiam się nad tym i gdzieś mi umyka nowość czy wyjątkowość „makersów” w porównaniu ze zwykłymi majsterkowiczami.

    Owszem, w gospodarce niedoboru majsterkowanie było inną sztuką, ale nie znaczy to, że blaszka wycięta laserem ma aż taką przewagę nad blaszką wyciętą wprawną ręką Adama Słodowego.

    Być może „demokratyzacja innowacyjności” jest tym aspektem, który przemawia do mnie najbardziej, ale wówczas te wszystkie projekty tworzone do własnych celów musiałyby być jakoś powszechnie dostępne.

    Brakuje mi tu wciąż odpowiednika peceta – urządzenia uniwersalnego, które może wyprodukować (a nie tylko zaprojektować) wszystko, domowego Fab Labu. Na razie Fab Laby są raczej odpowiednikami komputerów z lat 70 – są duże, drogie i po co ktoś miałby je mieć w domu?

  6. I ani słowa o Adamie Słodowym?

  7. > „przekłada etos i metody pracy hakera z kodu na fizyczne przedmioty”
    Hakerzy to nie tylko osoby programujące. Widać nie znasz etymologii słowa „hakować”. Słyszałeś choćby o czymś takim jak life hack?

    Tu jest całkiem dobrze opisana historia hakerstwa (zresztą polecam całą książkę o Stallmanie):
    http://stallman.helion.pl/appb.html

  8. Od dawna śledzę z podziwem strony instructables.com, czy blog.makezine.com – niesamowite rzeczy czasem powstają z niczego. Pisałem jakiś czas temu u siebie o doskonałym koncepcie, jakim był pojazd Segway, który nie wypalił komercyjnie. Bo drogi. Okazuje się (ktoś zauważył w komentarzach), że można taki zrobić w garażu.
    http://my.opera.com/Jurgi/blog/2009/04/28/segway-rewolucja-w-transporcie

    Co do RSS, alarmowałem już pana Edwina, że coś się dzieje z Makroskopem. Definitywnie wygląda na zainfekowanie serwera. Proponuję do czasu usunięcia paskudy nie wchodzić na te tsrony IE, wyłączyć JS, itp, bo coś się może przyczepić.

  9. Tworzyciele to rzeczywiście najlepsze tłumaczenie. Sam pomysł ciekawy choć rzeczywiście wiele spośród domowej roboty przedmiotów nie było by łatwo wykonać. Pewnych procesów technologicznych po prostu nie opłaca się odwzorować na małą skalę. Więc pytanie co robią owi Makers.

  10. Odwołanie do Baracka Obamy o tyle sensowne, że sam tytuł powieści jest poniekąd cytatem z mowy inauguracyjnej prezydenta: „”…It has been the risk-takers, the doers, the makers of things – some celebrated but more often men and women obscure in their labor, who have carried us up the long, rugged path towards prosperity and freedom.” Mniemam, że Cory doskonale ten cytat zna, bo Boing-Boing reklamował adekwatne t-shirty dla geeków: http://boingboing.net/2009/01/26/makeobama-tshirt.html

  11. @burlap, mimic

    Doctorow jednak tworzy fikcję – ale dość bliską prawdy – jego tworzyciele (dzięki mf za podpowiedź, niech ten wpis będzie ostatnim miejscem, w którym mowa o „zrobotnikach” 😉 ) tworzą więc trochę więcej niż różne prototypowe przedmioty produkowane przez „plujki” 3d (ciągnąc nawiązanie do lat 70ych – problemem jest nie tylko brak PC-ów, ale też drukarek laserowych, na razie mamy odpowiednik wielkich, wyjących drukarek igłowych).

    myślę, że tworzyciele różnią się jednak od majsterkowiczów – po pierwsze dlatego, że nie tylko sklecają przedmioty, ale mogą je drukować na drukarkach 3d; po drugie, znaczącą różnicą jest (na razie potencjalna) dostępność wszelkiej maści wzorów i projektów, dostępnych w otwartych modelach wymiany wiedzy – jednym słowem nie trzeba być Adamem Słodowym, by umieć coś zrobić, bo Adam słodowy udostępnił wszystkie projekt w sieci.

    Z drugiej strony ruch tworzycieli rzeczywiście jest rehabilitacją, odkryciem na nowo majsterkowania. Ale tu warto przypomnieć koncepcję „pro-am”, która dowodzi, że dzisiaj zdemokratyzowała się dostępność różnego sprzętu, nie tylko komputerowego. Tworzyciele mają więc warsztaty, których zazwyczaj nie mieli majsterkowicze.

  12. @sl3dziu

    ale żeby od razu tak ludzi oceniać, na podstawie jednego skrótu myślowego? jeśli znasz się na life hackingu, to wiesz, że szkoda tak rozpraszać energię.

  13. @Alek
    Rehabilitacja majsterkowania – jak najbardziej się z tym zgadzam. Wprawdzie Adam Słodowy udostępniał swoje projekty, w telewizji, książkach i czasopismach, zgadzam się, że rozpowszechnianie w sieci ma większe zalety.

    Mogę się też zgodzić, że średnio – dzięki lepszym narzędziom – współczesny majsterkowicz robi rzeczy bardziej złożone i lepszej jakości niż kiedyś.

    Jednak dla mnie to wciąż daleko do domowej fabryki. Ale może idzie rzeczywiście w tym kierunku?

    @z innej beczki
    Czy w polskich szkołach są ciągle „zajęcia praktyczno-techniczne”? W pewnym sensie dla „ruchu tworzycieli” mogłyby być przecież tym, czym dla korzystania z peceta w sposób rzeczywiście wnoszący nową jakość powinna być edukacja medialna…

  14. @burlap

    rzeczywiście, od majsterkowania do fabryczki daleko, fabryczki pojawiają się na razie w powieściach SF, lub zakłada je co pewien czas Gershenfeld (który, co ciekawe, ma trademark na nazwę fab lab, i zasady, jaki dokładnie sprzęt i której firmy ma w takim fab labie być – czyli tworzy klasyczne franczyzy). Z drugiej strony technologia druku 3D rozwija się prędko.

  15. Alku, nie zbyt dobrze chyba orientujesz się w specyfice profesjonalnej pracy informatycznej, zwłaszcza pracy hakerów. Bricolage, czyli domowe majsterkowanie rozumiane jest jednak jako prosty assembling – składanie.
    Przecież nie nazwiemy wynalazcy bo ja wiem – nowego typu lasera – majsterklepką. To jest już raczej w dzisiejszych czasach działalność wynalazcza, która musi być poparta głeboką wiedzą teoretyczną w zakresie obejmującym dany przedmiot. Zważywszy, że profesjonalny haker zazwyczaj samodzielnie konstruuje zestaw narzędzi informatycznych potrzebnych do przejęcia danego systemu oraz że narzędzia te są często adaptowane lub tworzone od podstaw w celu złamania określonego typu zabezpieczenia – w żaden sposób nie da się tego typu działalności skwitować jako „bricolage”.

    Do miana współczesnego „bricoleur” dużo bardziej mi pasują samorodni twórcy filmików zamieszczanych na YouTube – którzy posługując się ogólno dostępnymi edytorami montują sekwencje skręcone telefonem komórkowym, z czego niekiedy powstaje jednak całkiem interesujący produkt video.

    Pozdrawiam,
    ZS