Duże wrażenie zrobił na mnie przeczytany wreszcie raport „Od wymiany kulturalnej do nowej inteligentnej siły. Promocja Polski przez kulturę” (PDF), przygotowany na zamówienie MKiDN i na potrzeby Kongresu Kultury Polskiej przez zespół pod przewodnictwem Pawła Potoroczyna, dyrektora Instytutu Adama Mickiewicza. Duże przede wszystkim dlatego, bo opiera się na dobrze wyartykułowanej wizji roli kultury we współczesnym świecie
Raport dotyczy przede wszystkim promocji kultury polskiej zagranicą, tak zwanej dyplomacji kulturowej.
„Tak jak wiek XX wygenerował nową dziedzinę gospodarki ? turystykę, której zaistnienie stało się mo?liwe dzięki pojawieniu się społecznego fenomenu wolnego czasu i swobody przemieszczania się, tak wiek XXI – poprzez pojawienie się fenomenu globalizacji i wolnej przestrzeni wymiany idei i wartości – staje się wiekiem kultury”.
Ale autorzy słusznie zakładają, że punkt wyjścia musi być ogólniejszy – prezentują więc wizję kultury jako istotnego czynnika rozwojowego, sprzeciwiając się „marksistowskiej” wizji kultury jako nadbudowy, często nieistotnej „wisienki na torcie”.
„Warto zauważyć, iż w programach niemal całego spektrum politycznego w Polsce pokutują
dogmaty marksistowskie, wedle których kultura, jak i wszelka działalność duchowa
człowieka, jest nadbudową, a więc pewnym niekoniecznym, luksusowym dodatkiem dla
nielicznych, a przemysł (pojmowany w kategoriach XIX wieku) bazą, a więc czymś
podstawowym i istotnym”.
Dyplomacja kulturowa służy więc nie tylko promocji kultury, ale też rozwojowi – w szczególności ekonomicznemu – kraju.
„Pojmowanie kultury jako wschodzącej i ważnej dziedziny gospodarki pozwala dostrzec
zarazem i to, że dziedzina ta tworzy sektor pracy najbardziej wolny od alienacji, dający
możliwość ekspresji i samorealizacji.
Mam wrażenie, że ostatnio użycie terminu „przemysł kultury” lub mówienie o ekonomicznych aspektach działalności kulturowej jest szybko piętnowane jako neoliberalne myślenie w brutalnych kategoriach rynkowych. Raport pokazuje, moim zdaniem, że nie musi to być – argumentując, że kultura może zachować autonomię także w warunkach rynkowych (co na to nooawangarda?)
„Autoteliczność kultury nie jest przedmiotem dekretowania – jest to po prostu wymiar współczesności i należy ten fakt uznać. Świat, w którym wartością był popyt, dożył swoich dni.
Myślę, że ciekawa byłaby dokładniejsza analiza działań polskiej dyplomacji kultury – myślącej w perspektywie ekonomicznej, a przy tym skutecznie współpracująca z artystami, którzy zapewne taką perspektywę odrzucają. Dlaczego to się udaje? Czy instytucje dyplomatyczne pełnią rolę buforu, czy też potrafią przekonać do swojej wizji kultury?
Po drugie, autorzy słusznie diagnozują zmediatyzowanie współczesnej kultury:
„Czym dla rozwoju turystyki był rozwój środków transportu, tym dla wieku kultury jest rozwój mediów
i komunikacji elektronicznej, internetu i komunikacji mobilnej. Nieobecność kultury w tej nowej przestrzeni, brak silnej i dynamicznej identyfikacji skazuje lekceważący ją kraj na cywilizacyjną niszę”.
Instytut Adama Mickiewicza, odpowiedzialny (po części) za kulturową promocję kraju zagranicą, przemodelował w ostatnich latach Instytuty Polskie: tak by w mniejszym stopniu były „domami kultury” dla Polonii, a stały się bardziej niewielkimi biurami organizującymi wydarzenia.
Model menedżerskiego biura, w którym głównym narzędziem pracy jest wiedza, a nie własna przestrzeń wystawiennicza czy sala widowiskowa, powodował, że były to struktury niewielkie i racjonalne ekonomicznie. Brak własnej przestrzeni skutecznie skłaniał do wychodzenia na zewnątrz, wpisywania się w kulturalną tkankę miasta i środowiska, w którym dany Instytut operuje.
Myślę, że model „ludzie, a nie budynki” mógłby się sprawdzić także w przypadku innych instytucji kultury – bo wpisuje się w ogólne przemiany (np. mediów) pozwalające ludziom działać skutecznie bez wielkiego gmachu, biura i instytucji – o ile mają dostęp do internetu (upraszczając nieco sprawę). A myślenie w kategoriach przestrzeni budynku danej instytucji utrudnia wyjście poza jego mury, szczególnie z pomocą mediów.
Tu pojawia się mój główny zarzut wobec raportu. Jego autorzy odnotowują znaczenie mediów dla kultury we wstępie, także w rekomendacjach piszą o „promocji poprzez media elektroniczne” jako priorytecie. Ale jedynym opisywanym działaniem i pomysłem jest portal kulturowy culture.pl. Który, jak pokazują statystyki radzi sobie bardzo dobrze – niemniej dział „sztuki wizualne” bez jednego nawet klipu wideo woła powoli o pomstę do cyfrowego nieba. Więc, mimo sukcesów portalu, potrzeba nowej strategii promocji z użyciem mediów – koncepcja oparta na dużym portalu była nowatorska około 10 lat temu. Może na wzór reformy Instytutów Polskich należy odejść od statycznego serwisu i skupić się na treściach, zapewniając im jednocześnie lekkość krążenia w cyfrowym obiegu.
To oznacza otwarte modele udostępniania – które w przypadku dyplomacji kulturowej są chyba oczywistością – oraz posłuchanie Henry’ego Jenkinsa, który twierdzi, że „If It Doesn’t Spread, It’s Dead”.
Druga uwaga dotyczy kultury komercyjnej – jeśli dobrze rozumiem, Instytuty Polskie skupiają się na promocji poprzez sztukę. W raporcie zabrakło mi uwzględnienia takich zjawisk jak gra komputerowa Wiedźmin, czy nagrania zespołów Vader i Behemoth: polskich treści przebijających się globalnie siłami działań komercyjnych, a nie dyplomacji. Uzupełnieniem raportu powinna być wspólnie stworzona lista polskich „treści i form strategicznych”, zdolnych konkurować globalnie i wymagających tylko może lepszej promocji. Warte rozważenia są na przykład polskie kreskówki i książki dla dzieci.
17 września o godz. 8:32 42447
Jedna uwaga: MKiDN głośno zapiera się, że zamówiło te raporty. Ponoć zamówiło je NCK, ale… też nic nie wiedzą na ten temat, odsyłają na jakąś krakowską uczelnię.
17 września o godz. 10:45 42448
A tak na marginesie tej dyskusji – czy taka ‚użyteczna’ wizja kultury jako dziedziny gospodarki nie mogłaby stać się jakimś przyczynkiem do dyskusji o ‚chamstwie w internecie’?
17 września o godz. 11:47 42449
Trop dla was chłopaki:
http://www.przemekspider.com/2009/09/bunny-munro-umiera-na-iphone-ale-daje.html
Oto kultura 2.0 w wersji i komercyjnej i popularnej i konwergentnej i sztuka przez wielkie „Sz” .