W Warszawie 7 grudnia odbyła się konferencja „Varsovia Creativa”, organizowana przez Urząd Miasta we współpracy z Edwinem Bendykiem, który konferencję programował i prowadził. Zostałem zaproszony do raportowania przebiegu konferencji.
Spotkałem się z tym pomysłem – podsumowania przebiegu spotkania przez przysłuchującą się uważnie osobę, częściowo relacjonującą, częściowo komentującą, częściowo podsumowującą – już kilka razy, i bardzo go polecam. Raportującym polecam natomiast materiał szkoleniowy udostępniony przez NASA (kto by pomyślał!).
Konferencja miała na celu zarysowanie zagadnień związanych z kreatywnością miejską i Warszawy w szczególności – a więc omówieniu bieżących działań miasta, działań proponowanych oraz wyzwań, którym należy stawić czoła. Podobała mi się formuła konferencji – w czasie której występowali zarówno przedstawiciele miasta, jak i działacze, badacze i myśliciele w jakiś sposób zajmujący się kreatywnością. I udało się dobrze wyważyć różne punkty widzenia: mniej i bardziej krytyczne, mniej i bardziej urzędowe.
Jeśli chcecie w pigułce dowiedzieć się, o co chodziło – obejrzyjcie moje podsumowanie:
VarsoviaCreativaATarkowski from Edwin Bendyk on Vimeo.
Polecam w szczególności trzy wystąpienia: Grzegorza Gorzelaka (Instytut Euroreg UW) o Warszawie jako metropolii, Kuby Wygnańskiego (Pracownia Stocznia) o kreatywności społecznej i warszawskiej tradycji innowacyjności społecznej, oraz Michała Olszewskiego (Urząd Miasta) o finansowaniu działań miejskich w obszarze kreatywnym (okazuje się, że sporo się dzieje i jest na to dużo środków, głównie unijnych):
VarsoviaCreativaGGorzelak from Edwin Bendyk on Vimeo.
VArsoviaCreativaKWygnanski from Edwin Bendyk on Vimeo.
VarsoviaCreativaMOlszewski from Edwin Bendyk on Vimeo.
Jeśli ktoś ma kilka godzin, polecam archiwum wideo całej konferencji.
*
Tydzień później, w weekend 12-14 grudnia odbył się zjazd „Swoją drogą”. W większości zjazdu nie dałem rady uczestniczyć, ale na szczęście załapałem się na prelekcję Eileen Simpson i Bena White’a z projektu „Open Music Archive”.
Archiwum, które prowadzą, to projekt artystyczny dotyczący muzyki znajdującej się w domenie publicznej. Eileen i Ben wynajdują więc utwory, do których wygasły prawa, digitalizują je, a nastepnie twórczo przetwarzają – na przykład grając sety DJ-skie lub zapraszając innych artystów do ich remiksowania.
Najciekawsze wydały mi się projekty dotyczące „martwych mediów” – na przykład digitalizacja utworów z pozytywek przechowywanych w szwedzkim muzeum muzyki (które nigdy nie są uruchamiane, z troski o same pozytywki!) – i wydanie potem battle record z tymi nagraniami: płyty winylowej stworzonej specjalnie na potrzeby turntablistów i scratchujących DJów. Albo projekt „Perforations” – zgranie algorytmów ze starych taśm na pianolę, i przepuszczenie ich przez eksperymentalne instrumenty muzyczne Feliksa Thorna.
W ich historii zaciekawiły mnie dwie sprawy – po pierwsze pokazali, jak trudno jest ratować utwory z domeny publicznej: to praca łącząca umiejętności archiwisty i detektywa, polegająca na mozolnym ustalaniu kto do czego ma prawa, kto kiedy zmarł, co kiedy można zdigitalizować i uwolnić, itd.
Po drugie, Ben I Eileen tłumaczyli dlaczego pracują ze starymi utworami z domeny publicznej – po pierwsze dlatego, że pozwala to im formułować argument na temat znaczenia wolnej kultury, dostępności utworów, oraz absurdalnie długich czasów ochrony praw autorskich (przez co w domenie znajduje się dzisiaj głownie blues, folk i wczesny jazz, a sety DJskie Open Music Archive potrafią zapewne przegonić przeciętną klientelę klubową z lokalu). Ale – i to wydało mi się najciekawsze – także dlatego, że traktują to jako ograniczenie korzystne dla kreatywności.
I tu Ben i Eileen uchwycili coś kluczowego dla powodzenia ruchu wolnej kultury: niezależnie od szczytnych ideałów, z punktu widzenia kreatywności legalność działań jest ograniczeniem twórczości. O ile nie uda się go przeformułować tak, by traktować jako twórcze ograniczenie, to wolna kultura będzie przegrywać z anarchicznym lub pirackim podejściem do współtworzenia w oparciu o zastane treści.
Sęk w tym, że z takiej anarchicznej pozycji nie da się formułować skutecznie postulatów na rzecz otwierania kultury.
21 grudnia o godz. 3:18 43176
Chyba nie zgodze sie z ostatnim zdaniem. DJ Danger Mouse czy Kutiman stali sie ikonami walki o sensowny system prawa wlasnie dlatego, ze w ramach istniejacego systemu ich prace bylyby niemozliwe.