Genialna inicjatywa berlińskiej Kinemateki, która umknęła mi wcześniej: serwis Lost Films, który pomaga w wypełnianiu białych plam historii kina.
Historycy szacują, że zaginęło około 80% filmów niemych, oraz znaczna część kina dźwiękowego do lat 50-tych. Rodzi to oczywiste problemy – badacze koncentrują się na tytułach, do których mają dostęp i tych, o których można zgromadzić stosunkowo bogate informacje. Historia kina pisana jest więc z perspektywy bardzo niekompletnej wiedzy. Lost Films to przedsięwzięcie, które ma tę wiedzę łatać, wykorzystując mechanizm Web 2.0. Na stronie inicjatywy możemy przeczytać: „Jej celem – realizowanym poprzez działanie jako platforma współpracy internautów, łączących swoją wiedzę i ocalałe dokumenty dotyczące Zagubionych Filmów – jest wydobycie na światło dzienne niewidocznej części historii filmu”.
Zamysł jest prosty: internauci po rejestracji mogą uzupełniać opisy poszczególnych rekordów, mogą też, jeśli dysponują niezidentyfikowanymi starymi filmami, umieszczać je na stronie. Projekt jest stopniowo rozwijany i od początku roku zanotował już kilka sukcesów. Do jednego z nich przyczyniła się Renata Wąsowska z Filmoteki Narodowej (będącej jednym z partnerów projektu), o czym pół roku temu informowała „Gazeta”.