W USA trwa właśnie sieciowy protest przeciw SOPA (Stop Online Piracy Act) – projektowi ustawy, która w imię ochrony własności intelektualnej zakłada cenzurowanie internetu. Protest jest prosty: na 12 godzin setki stron zostało wyłączonych – polecam np. próbę poczytania Boing Boing, znalezienia informacji na anglojęzycznej Wikipedii albo zapoznania się z informacjami właśnie na temat SOPA na stronie Electronic Frontier Foundation. Czarno!
Sprawa ma wymiar międzynarodowy – SOPA (w połączeniu z prowadzoną równolegle ustawą PIPA – Protect IP Act, tak zwany „Blacklists Bill”) z jednej strony powodowałaby cenzurowanie w USA stron zagranicznych, z drugiej umożliwiałaby „wyłączanie” nazw domen także polskich serwisów, o ile są zarządzane przez znajdujące się w Stanach rejestry. Wyczernianie stron w Polsce byłoby pewną przesadą, ale warto się SOPA przyglądać.
Co ciekawe, sprawą zainteresowały się nawet Wiadomości TVP1 – które dla mnie są dobrym testem na to, czy temat pozornie ważny jest jednak nadal w cyfrowej niszy, czy ma znaczenie ogólne. SOPA najwyraźniej ma, i protest przeciw niej. Zmartwił mnie jednak uproszczony przekaz – wprawdzie cytowani w materiale Jimmy Wales i Sergey Brin mówili o naruszaniu praw podstawowych i cenzurze, to komentarz sugerował, że chodzi o prostu o konflikt branży starej (muzyka i film) z nową (internet).
Mam nadzieję, że nie przyjdzie nam w Polsce zmierzyć się wkrótce z podobnym ustawodawstwem – choć i u nas były już podejmowane próby wprowadzania regulacji cenzurującej internet, a potencjalnym zagrożeniem dotykającym Polski jest obecnie porozumienie ACTA (w sprawie którego szereg organizacji, w tym Centrum, wystosowało właśnie pismo do Premiera). Jednak gdyby i nam groziła cenzura Sieci, to mam nadzieję, że polski internet byłby równie – albo nawet bardziej – zaczerniony, niż amerykański.
Zainteresowanym polecam wpis na blogu Centrum Cyfrowego i komentarz Piotra Waglowskiego.
20 stycznia o godz. 19:42 44567
Odpowiedź jest bardzo prosta i dla mnie identyczna do tej, jakie ja chciałbym widzieć w przypadku dyskusji na temat przerywania ciąży. Jak jesteś starym dziadem z wątpliwą zdolnością utrzymania erekcji wystarczająco długo aby kogokolwiek zapłodnić, a w szczególności twoja żona czy gospodyni już od dawna zajść w ciążę nie jest w stanie – trzymaj gębę zamkniętą na kłódkę.
To rada dla większości posłów i księży.
Jak jesteś kimś, kto wytworzył coś oryginalnego (a nie po prostu skompilował wyimki z czyjejś twórczości) i miałeś nadzieję na otrzymanie za to wynagrodzenia, które cię ominęło na skutek internetowego piractwa – możesz wypowiadać swoje zdanie.
Jak pies z kulawą nogą nie zainteresował się twoją „tfurczosciom” i małe są szanse aby ktokolwiek miał to kiedykolwiek zrobić – patrz rada dla męskich staruchów powyżej.
22 stycznia o godz. 19:04 44568
Za skandaliczne uznać należy, że jeden z autorów tego bloga jest doradcą Boniego, którego to rząd już wkrótce zafunduje nam ACTA…