Przeczytałem wreszcie polecany przez wielu znajomych tekst Piotra Czerskiego „My, dzieci sieci” z Dziennika Bałtyckiego (tutaj skan i transkrypcja). Tekst rzeczywiście świetnie oddaje „etos internetu”. Ale jak każdy tekst o pokoleniu dokonuje pewnego uogólnienia – którego Czerski jest zreszta świadomy:
Pisząc te słowa mam świadomość nadużycia, jakiego dopuszczam się używając zaimka „my” ponieważ nasze „my” jest płynne, nieostre, wedle starych kategorii: doraźne. Jeżeli piszę „my” – to znaczy: „wielu z nas”, albo „niektórzy z nas”. Jeżeli piszę: „jesteśmy” – to znaczy: „bywamy”. Piszę: „my” tylko dlatego, żeby móc o nas w ogóle napisać.
Ale mimo tego postanawia pisać w kategoriach „pokolenia”.
W pełni zgadzam się z diagnozą Czerskiego – moje wątpliwości dotyczą jedynie tego, jak wiele osób ona dotyczy. Problem z „pokoleniowym” podejściem jest taki, że sugeruje, że sprawa jest prostsza niż się wydaje: że już mamy w Polsce kilkumilionową rzeszę ludzi rozumiejących Nowe, a korzystanie z internetu zaszczepia i krzewi nowe myślenie niemal z pierwszym kliknięciem. Tymczasem taki stan rzeczy to stan idealny, do którego powinniśmy dążyć.
Przypomina mi się komentarz (jednak nie umiem go znaleźć online) opublikowany po tym, jak agencja PR-owa Edelman opublikowała na zamówienie Walmartu spreparowanego, a pozornie autentycznego bloga (więcej na temat tutaj). Komentujący stwierdził, że nie wystarczy PR-owcowi dać bloga, żeby był blogerem. I tak trochę jest z korzystaniem z internetu. Poświęcamy zresztą temu sporą część naszego raportu „Obiegi kultury” – żeby pokazać, że termin „internauta” coraz mniej wyjaśnia, podobnie jak przyjęta powszechnie miara bycia internautą: jedno kliknięcie na miesiąc. Do tego należałoby poddać krytycznej ocenie sposób używania terminu „internauta” przez media (kwestia prosząca się o jakąś solidną analizę dyskursu) – internauci stają się w doniesieniach medialnych stroną społeczną niczym górnicy, pielęgniarki czy nauczyciele.
*
Lawrence Lessig w jednym z tekstów („The Laws of Cyberspace z 1998 roku, PDF) pisze, że nie ma jednego, danego nam internetu – internet nie ma swojej „natury” (myśl rozwija w książce „Code”, ale cytaty z artykułu są bardziej klarowne). Zdaniem Lessiga są różne wersje internetu, między którymi jako społeczeństwa wybieramy; a w obronie niektórych z nich jesteśmy gotowi lub musimy walczyć. Sam Lessig wyróżnia określoną architekturę internetu, którą nazywa „Net 95”:
Let’s call that architecture Net 95 – as in 1995 – and here are its features: So long as one had access to Net95, one could roam without identifying who one was. Net95 was Bolshevik Russia. One?s identity, or features, were invisible to the net then, so one could enter, and explore, without credentials?without an internal passport. Access was open and universal, not conditioned upon credentials. It was, in a narrow sense of the term, an extraordinary democratic moment. Users were fundamentally equal. Essentially free.
Do tego dodajmy intuicję analogiczną i coraz bardziej powszechną, a dobrze wyrażoną w „Młodych i mediach” – że istnieje wiele równocześnie wiele internetów doświadczanych przez internautów, z których tworzą „lokalne” internety wspólne dla jakiejś grupy osób.
Jeśli nie ma jednego internetu, to nawet jeśli korzystanie z Sieci jest doświadczeniem pokoleniowym, to nie jest to doświadczenie jednolite (co zresztą Czerski w pewnym miejscu też zaznacza). Podobnie jak wartości wyznawane przez to „pokolenie”. Jestem przekonany, że istnieje w Polsce „środowisko Netu 95”, ale jednocześnie nie wystarczy mieć konto na FB lub oglądać filmy na Youtube, by do niego należeć.
Żeby sprawę jeszcze skomplikować, nie zgadzam się z tezą, że wobec tego wątki wolnościowe są dla większości internautów przykrywką, że tak naprawdę dopominają się prawa do piratowania treści, mówiąc o wzniosłych ideach. Raczej powinniśmy uznać, że prawo do uczestnictwa w kulturze i prawo do swobody wypowiedzi mieszczą się na jednym spektrum, obejmującym różne formy ekspresji, ale też inncyh form udziału w obiegu informacji i treści (kopiowanie, przechowywanie, ocenianie, recenzowanie). Spektrum, na którym wielkie i ważne idee wiążą się ze sprawami przyziemnymi – w sposób, który może rzeczywiście być dziwny, myśląc według tradycyjnych podziałów. Sprawę dobrze opisuje Czerski:
Najważniejszą dla nas wartością jest wolność: słowa, dostępu do informacji, kultury. Mamy poczucie, że to dzięki tej wolności sieć jest tym, czym jest ? i że obrona jej wolnościowego kształtu jest naszym obowiązkiem wobec kolejnych pokoleń, takim samym, jak ochrona środowiska naturalnego.
Dla mnie „bardziej lub mniej bezpośrednio” to kluczowe stwierdzenie odnośnie nowego „pokolenia”, mająćego tak wiele odcieni i natężeń. Bo zmusza do uznania, że część internautów na spektrum różnych swobód zauważa jedynie te najbardziej powszednie – nie łącząc ich z kwestiami takimi jak prawa podstawowe. To zaś dla osób całkowicie podpisujących się pod tekstem Czerskiego (ja do nich należę) oznacza, że jest praca do wykonania – a polega na przekonaniu szerszego grona internautów, że – jak napisał niedawno Joi Ito (tutaj) – internet to tak naprawdę nie jest technologia, tylko system wartości.
*
Piszę to dzień po tym, jak Premier Donald Tusk ogłosił wycofanie poparcia rządu polskiego dla umowy ACTA. To duży sukces obrońców praw podstawowych w Sieci – popartych w ostatnim miesiącu przez kilkadziesiąt tysięcy osób wyrażających poparcie poprzez udział w protestach i kolejny milion lub więcej, wyrażający poparcie klikaniem. (Centrum Cyfrowe, które prowadzę, jest sygnatariuszem kilku krytycznych wobec ACTA stanowisk, sformułowanych między innymi przez luźną koalicję organizacji, które zorganizowały Improwizowany Kongres Wolnego Internetu oraz Koalicję Otwartedj Edukacji) .
Kluczowe pytanie teraz dla mnie brzmi – czy tę samą energię uda się skanalizować na rzecz nie tylko obrony pewnej wizji internetu – ale też by wspierać pozytywne działania wykorzystujące w pełni potencjał tej technologii (i połączonego z nią systemu wartości, opartego na otwartości). W najbliższym czasie czeka nas w Polsce m.in. dyskusja o reformie prawa autorskiego czy o otwartości zasobów publicznych. Głos setek tysięcy osób, deklarujących przywiązanie do pewnych wartości, będzie bardzo ważny.
(Polecam jako pierwszy krok podpisanie apelu o zapewnienie otwartości badań naukowych finansowanych ze środków publicznych)
18 lutego o godz. 12:48 44604
Niezależnie od trafności spostrzeżeń Lessinga o architekturze internetu i wynikających zeń, jeśli dobrze rozumie, konkluzji o wielości „internetów” istnieje jednak duży kwantyfikator, który wielość tę obejmuje: swoisty gestalt internetu oraz wyjątkowość, nieredukowalność interakcji jaka zachodzi pomiędzy użytkownikiem a siecią. Dołożyłbym jeszcze edukację: tak jak jesteśmy w stanie rozwijać swoje kompetencje, np, językowe, tak postęp ów może zachodzić na poziomie grupowym i większej społeczności…. To działa drugą stronę, bo spontaniczny masowy protest internetowy przełożył się na indywidualne inicjacyjne doświadczenia.
19 lutego o godz. 17:55 44605
pytanie o skanalizowanie postawione na końcu od początku oczywiście było kluczowe tyle tylko, że tworzenie jest pracą, sprzeciw jest często wyłącznie energią, tak więc czym innym jest współpraca tworzenia a czym innym współpraca protestu, gdyby większość stanowili Ci tworzący „podinternet” twórczy, sprzyjający demokracji, pewnie takich pytań w ogóle nie trzeba by stawiać
26 lutego o godz. 20:43 44606
to nie jest problem jakiegoś pokolenia, gdyż ten problem dotyczy i młodych i starszych i wszystkich w takim samym stopniu, a jeśli Pan przeczytał Lessiga, to przecież doskonale może Pan rozumieć, jakie zagrożenia dla na wszystkich niesie tzw. własność intelektualna”, to nie jest problem internetu, chociaż internet może być doskonałym narzędziem nowego neo-niewolnictwa…
26 lutego o godz. 21:12 44607
Warto dodać, że tekst ten stał się bardzo popularny, do tego stopnia, że wyrastają kolejne tłumaczenia (obecnie poza polskim oryginałem jest 7 i portugalskie się kluje):
http://pastebin.com/pMajbd61
a nawet powstała (dość prosto zrealizowana) animacja z wersji angielskiej:
http://www.youtube.com/watch?v=l97P62-PY2s
Odniósł się do niego nawet Cory Doctorow:
http://boingboing.net/2012/02/22/web-kids-manifesto.html