Krytyka Polityczna opublikowała ciekawy wywiad Agnieszki Diduszko-Zyglewskiej z Rafałem Czernigą, prowadzącym księgarnię w Kamiennej Górze („która może niedługo zostać jedyną na obszarze trzech powiatów”).
Wywiad w ogóle warto przeczytać, bo Czerniga rozsądnie opowiada o przemianach czytelnictwa i kłopotach z jego brakiem. Ale mnie tekst zainteresował w kontekście debat o otwartych e-podręcznikach – w których wydawcy regularnie podnoszą argument, że darmowe, publicznie dostępne e-podręczniki oznaczają śmierć dla małych księgarni – bo te żyją ze sprzedaży podręczników.
Czerniga widzi sprawę inaczej: zgadza się, żę to od sprzedaży podręczników w dużej mierze opiera się stabilność działania małych księgarń. Ale jego zdaniem już dziś ta sprzedaż nie ma miejsca, z racji praktyk komercyjnych wydawców podręczników – którzy sprzedają je bezpośrednio do szkół (w pewnych wypadkach stosując do tego nielegalne praktyki związane z podpisywaniem umów z nauczycielami). Czerniga w detalach opisuje patologie obecnego rynku podręczników, na przykład:
„Najświeższy przykład to niemiecki do szkół średnich. Od lutego uczniowie zaczęli pytać się o kolejną część podręcznika. Księgarnia zamówiła książki. W marcu ukazała się książka z nową okładką. Treść bez zmian, ale inna okładka i zamiana kolejności dwóch stron. Nauczycielka powiedziała, że ma być właśnie ta nowa wersja i żadna inna. Uczniowie, którzy już kupili, chcą wymienić swoje książki na nowe, a my nawet tego, co już mamy, nie mamy komu oddać. ”
Co także ciekawe, nigdzie nie pojawia się wątek książek ściąganych w Sieci jako zagrożenia dla księgarni (co przyznam mnie zaskakuje, ale zakładam, że gdyby faktycznie był to problem dla Czernigi, to by od razu o tym wspomniał).
I wreszcie bardzo ciekawy jest wątek misji publicznej (a raczej jej braku dzisiaj) związanej z prozaiczną kwestią zakupywania książek przez instytucje publiczne od małych księgarni. Czerniga prezentuje to jako rodzaj partnerstwa publiczno-prywatnego, które wspierałoby istnienie księgarni (podmiotów komercyjnych, ale pełniących ważne funkcje społeczne – Czerniga rozróżnia je od „sklepów z książkami).
To oczywiście punkt widzenia jednego księgarza – świetnie by było, gdyby idąc tym tropem Instytut Książki, albo Instytut Badań Edukacyjnych, albo oba Instytuty razem zleciły odpowiednią, reprezentatywną analizę i raport. Mogłoby to mieć przydatną funkcję odczarowania otwartych zasobów ( a być może również nieautoryzowanej wymiany treściami w Sieci) jako głównego winnego zapaści rynkowego obiegu książek.
27 maja o godz. 13:58 55511
„To oczywiście punkt widzenia jednego księgarza ? świetnie by było, gdyby idąc tym tropem Instytut Książki, albo Instytut Badań Edukacyjnych, albo oba Instytuty razem zleciły odpowiednią, reprezentatywną analizę i raport”
IBE nie ma dość kasy na badanie statystyczne wyposażenia szkół w pomoce naukowe i informatyczne, więc nie spodziewałbym się cudów. Priorytety mają badania testów + EWD, na resztę MEN i NCN nie dają kasy. Nie ma w Polsce przekrojowych badań socjologii edukacji poza tym paradygmatem.
27 maja o godz. 23:17 55540
Nie poruszono jeszcze kwestii znacznego zaniżania cen detalicznych przez księgarnie internetowe. Drukowanie cen na okładkach staje się tylko niewiele znaczącym faktem, skoro niektóre księgarnie internetowe chwalą się 27% rabatem. A przecież zwykłe księgarnie często otrzymują książki z 25% rabatem, stąd ich oferta jest mało konkurencyjna.
Ponoć w Niemczech istnieje nakaz trzymania się cen detalicznych, co akurat w przypadku dystrybucji książek nie powodowałoby nieuczciwej konkurencji (na rabaty).
Jako wydawca jestem za trzymaniem się cen detalicznych w obrocie detalicznym (ew. z rabatem nie przekraczającym 10%).
28 maja o godz. 19:48 55581
w szkolach w usa (publicznej i prywatnej) dzieci otrzymuja ksiazki za darmo, free, gratis….. ksiazki sa wykorzystywane przez wiele lat, maja mocna okladke sa wielkie, na wszystkie klasy np science, nauczycielka dba o zwrot i ich dobry stan. rodzice wiec nie placa tak wysokich cen jak w pl.
nowe ksiazki co rok? a niby po co? ten stan wiedzy jest juz ustalony….ksiazki tu sa pisane przez grupe naukowcow i nauczycieli, maja duzy poziom. moja corka chodzi do prywatnej podstawowki i ma ksiazki na ipad – multimedialne, te same jak w wydaniu papierowym, za nie jednak musielismy placic i to bardzo duzo, np: science $160 na caly okres nauki w podstawowce.
1 czerwca o godz. 4:10 55772
Nie tylko male ksiegarnie upadaja, duze tez. Widziane z USA: calkiem niedawno upadla wielka siec ksiegarni Borders. Niestety, nie nadazyli za zmianami w sposobie traktowania ksziaek pzrez czytelnikow, w szczegolnosci z Internetem i e-bookami. Druga wielka siec, Barnes&Noble jakos sie trzyma, ale w ich sklepach jest coraz wiecej pozycji nie-ksiazkowych, w rodzaju zabawek, gier, ukadanek i tak dalej. Ale ciagna z niejakim trudem – z checia chodze do B&N popzregladac ksiazki. Gdy widze interesujaca, wyciagam smartfona, zapuszczam aplikacje Amazona, skanuje kod ksiazki i natychmiast wyskakuje informacje o ksiazce. No i cena co najmniej o 25% nizsza, bez podatku i z darmowa dostawa w dwa dni (jestem „prime member”). Wystarczu nacisnac guzik „kup”. De facto, ksiegarnia B&N stala sie oknem wystawowym dla Amazona.
No, ale mimo klopotow duzych graczy, male ksiegarnie nie pociagna jezeli beda kopiowac model typu „polki i kasa”. Nawet dodanie kawiarni nie pomoze. Maja szanse na przetrwanie tylko jezeliz aoferuja cos wiecej. I w tej wlasnie kwestii wywiad jest znakomity. Mala ksiegarnia moze przetwrac jezeli stanie sie centrum kuturowym. B&N nie ma szans aby sie takim centrum stac. Dlatego tez prognoza o szybkim upadku malych ksiegarni nie sprawdzi sie jezeli owe mala ksiegarnie odnajda swe miejsce i model biznesowy
No i jezeli juz taka nala ksiegarnia jest… Wiele osob uwaza za swoj obywatelski obowiazek kupic w takiej ksiegarni ksziazke chociaz raz w miesiacu i nei skanowac kodow w celu zakupu na Amazonie. Zalezy im aby ksiegarnia instnala, bo gdy zniknie, nic nei wypelni pustki
6 czerwca o godz. 18:44 56122
Borders przestalo istniec? 🙁 Moja ulubiona obok B&N, choc tej ostatniej mam za zle, ze nie sprzedaje juz plociennych toreb z portretami pisarzy. Ile to ja nazadawalam szyku w LOndynie z moim Dickensem ( w sumie kupowanym bodaj czterokrotnie) ! A teraz juz tak sprany, ze nic prawie nie widac.
Lece do Stanow w poniedzialek i szkoda mi bardzo, ze Bordersa juz nie znajde. Wysiadywalam tam w miekkich fotelach wiele godzin i moja blisko 90-letnia matka tez!
O, Borders! 🙁
6 czerwca o godz. 18:46 56123
Ki diabel? Nie jestem zadnym anonimem!
13 czerwca o godz. 10:04 56598
Oj, kiedy widzę, że osoba mająca na co dzień kontakt z literaturą mówi:” Od lutego uczniowie zaczęli pytać SIĘ o kolejną część podręcznika”.(podkreślenie moje), to zaczynam się zastanawiać, czy nasz szacunek do języka nie przekłada się czasem w dłuższej perspektywie na zanik czytelnictwa? Jeśli to błąd dziennikarza, to tym gorzej.
17 lipca o godz. 18:02 58433
Upadające małe księgarnie to znak czasu. Tak samo jak amerykański Newsweek tylko w wersji elektronicznej.
18 sierpnia o godz. 22:32 60434
Niedługo wszyscy będziemy czytać książki w wersji elektronicznej. Ja się temu nie sprzeciwiam – ostatnio zakupiłem czytnik i jest to naprawdę genialne rozwiązanie. A do tego jaka oszczędność dla środowiska.
ps bateria (ładowana 2 godziny) trzyma w nim miesiąc – dwa częstego czytania, uprzedzająć argument, że czytniki zużywają dużo prądu;)
2 września o godz. 15:17 61314
Faktem jest, że upadające małe księgarnie można zakwalifikować jako znak naszych czasów, coś, co następuje nieuchronnie wraz z rozwojem i czemu nie uda nam się nigdy przeciwstawić. Pytanie tylko, czy ten rozwój jest aby na pewno pozytywny i czy to wszystko zmierza w dobrym kierunku. Coś mi się zdaje, że niekoniecznie….
8 września o godz. 20:55 61827
Parę słów z perspektywy czytelnika-konsumenta: brak rabatów dla stałych klientów, brak rabatów, i jeszcze raz brak rabatów! Gdybym robił zakupy tylko i wyłącznie w małych księgarniach i kupował książki (prawie zawsze) po cenie okładkowej, po prostu poszedłbym z torbami! Już nie wspomnę o tym, że o mierny rabat muszę się upominać, a i płatność kartą czasami powoduje oczy jak spodki (w co niektórych księgarniach).