Dziś w ramach CopyCampu, organizowanego przez Fundację Nowoczesna Polska, odbyło się spotkanie autorskie z Corym Doctorowem. Okazją do spotkania była premiera polskiego tłumaczenia książki „Kontekst” – zbioru esejów Doctorowa.
Najciekawsze w spotkaniu było to, że z Doctorowem – czołowym twórcą promującym model wolnej kultury – rozmawiał nie tylko Jarosław Lipszyc (znany otwartysta), ale też Wojciech Orliński, który rozdział swojej książki poświęcony wolnej kulturze zatytułował „Jak straciliśmy kulturę”.
Nie doszło wprawdzie do ostrej wymiany zmian – zresztą Orliński i Doctorow zgadzają się w bardzo wielu kwestiach: mają te same spojrzenie na problemy dotyczące nadzoru i prywatności. Niemniej na spotkaniu zarysowała się ciekawa różnica perspektyw. Dotycząca tak naprawdę nie poglądów, lecz emocji. Orliński prawie każdy wątek puentował stwierdzeniem: „więc sytuacja jednak jest beznadziejna”. Doctorow wprost mówił o tym, że trzeba mieć nadzieję.
Przykładowo: gdy Doctorow mówił o korporacjach jako potężnych, nieśmiertelnych bytach, które traktują ludzi jak florę bakteryjną (sic!), Orliński kiwał głową. Jednak o ile dla niego bycie bakterią korporacji to wizja straszna, puenta Doctorowa brzmi: flora bakteryjna wpływa na dobrostan całego organizmu!
Jeśli dobrze rozumiem punkt widzenia Orlińskiego, to uważa on tę nadzieję za, w najlepszym wypadku, naiwność. A może nawet formę mydlenia oczu. Optymistyczne spojrzenia na technologie stają się hurraoptymizmem, a może nawet propagandą.
Doctorow z kolei zakłada, że zawsze jest miejsce na nadzieję – a nadzieja jest niezbędna, by nie zrezygnować z projektów poprawienia technologii. Jest przy tym wobec technologii pokorny, opisywał ją jako niezmiennie złożony ekosystem, którym nie da się sterować; można próbować tylko go ukierunkować.
Miałem wrażenie, że gdyby pociągnąć tę dyskusję i opozycję dalej, to dotarlibyśmy do archetypów, które w cyfrowej wersji odtwarzają różnice w myśleniu o społeczeństwie między liberalizmem i konserwatyzmem. Pesymizm Orlińskiego wydaje mi się bardzo niebezpieczny, bo blokuje na poziomie woli i emocji możliwość zmiany. Woli i emocji – a nie oceny sytuacji, bo co do faktów i trzeźwości oceny rzeczywistości Doctorow i Orliński raczej się zgadzają.

(Harcerz. Znajdź na ilustracji „C” (jak „copyright”). Źródło: Jednodniówka harcerstwa wielkopolskiego męskiego obrazująca dorobek pracy za ostatni okres 5-letni (frag.). Autor nieznany, źródło: Polona, brak praw autorskich (w domenie publicznej).
A temat skautów i harcerzy pojawił się, bo jednym z wątków działalności Doctorowa jest uświadamianie dzieci i młodzieży (przez książki dla „young adults”, a od niedawna także komiks dla nastolatków). Zapytałem Doctorowa, jak edukować dzieci jeszcze młodsze. Odpowiedź początkowo wydała mi się zaskakująca – bo Doctorow zmienił temat i zaczął wychwalać Scratcha – platformę do uczenia dzieci kodowania. Szybko wyjaśnił, że edukacja medialna, alfabetyzacja cyfrowa jest potrzebna jako „szczepionka”. Mówił, że osoby rozumiejące komputery i oprogramowanie jako coś dającego się modyfikować nie zaakceptują zamkniętych technologii i kontroli, którą wywierają na ludziach.
To dla mnie była świetna koda, spinająca interesującą mnie kwestię wolnej kultury (o której – jak na mój gust – na spotkaniu było za mało) z dominującymi (i w spotkaniu, i dziś w debatach „cyfrowych”) dyskusjami o nadzorze.
Odpowiedź na pytanie, czy jest to wyraz nadziei czy naiwności, zostawię Wam jako papierek lakmusowy Waszego stosunku do technologii i praw cyfrowych.
Książkę „Kontekst” można ściągnąć na wolnej licencji lub kupić w wersji papierowej na stronie Prawo Kultury.
18 listopada o godz. 19:35 132064
Cale szczescie ze losy swiata nie zaleza ani od Orlinskich ani od Doktorowow…
22 listopada o godz. 6:48 132065
Przeczytalem Doctorowa. Myslalem ze bede czytal neobolszewika. Tymczsem, facet bardzo rozsadny. Wole jego iz Orlindkigo.
Polecam lekture!